niedziela, 11 czerwca 2017

2. #003

NAJPIERW PRZECZYTAJ POPRZEDNI POST

Przeprosiny

Skywalker tulił do siebie swą żonę, chowając twarz w jej włosach. Wdychał zapach szamponu, który tak dobrze znał. Minęło siedem miesięcy, a ta jedna drobna rzecz sprawiła, że poczuł się jakby po prostu po raz kolejny wrócił z misji. Poczuł się jak w domu, choć nie wiedział czy nadal ma prawo nazywać tak jej dom.
 - Przepraszam, kochanie... - wyszeptał, składając czuły pocałunek na jej czole. Nie był w stanie powiedzieć tego głośniej, bał się, że on również się rozpłacze, a chciał dać jej oparcie. Pokazać, że wrócił, że jednak nie jest aż takim tchórzem. Pogłaskał ukochaną po plecach i przytulił ją nieco mocniej, jakby za chwilę miała się rozpłynąć. Nic dziwnego, że odniósł takie wrażenie. Tyle razy już śnił o tym momencie, o powrocie do niej, że nie był pewny czy tym razem faktycznie to jawa. A może po prostu majaczy i w rzeczywistości stoi na środku swojego pokoju w Świątyni? Niczego już nie był pewny.
 - Auć - usłyszał ciche pisknięcie z ust pani senator. 
- Ups, przepraszam, ja... po prostu boję się, że zaraz się rozpłyniesz, jak co ranek, gdy się budzę... - poluzował uścisk i zawinął na palcu kasztanowego loka. Brunetka uniosła twarz, spoglądając na jego oblicze i gdy zobaczyła, że mówił poważnie, roześmiała się cicho przez łzy. 
- Nie, Annie, nie rozpłynę się... To nie sen, chyba że mój. Nie mogę uwierzyć, że...
- Ale uwierz. Jestem tutaj, najdroższa i nigdzie się nie wybieram. - przerwał jej, przenosząc dłonie na jej policzki i składając na jej ustach namiętny pocałunek. Była królowa odwzajemniła go bez najmniejszego oporu, a świat przestał dla nich istnieć. Niestety właśnie w tamtym momencie postanowił odezwać się rozum. Padme oderwała się od męża, robiąc kilka kroków w tył, by stworzyć między nimi dystans. Dwudziestopięciolatek otworzył oczy i spojrzał na nią zdezorientowany, gdy kręciła głową.
- Anakinie, nie mogę. Mam dziecko... My mamy dziecko. A ty pojawiasz się i znikasz. Następnym razem ile Cię nie będzie? Cały rok? Może dłużej? Nie mogę pozwolić, by nasz syn miał z życia chaos. Wolę żeby Cię nie znał ,niż miał ojca z doskoku, który nie wiadomo kiedy znów się zjawi i to nie z powodu służby... Przykro mi, Mistrzu Skywalker... - ostatnie słowa wypowiedziała ciszej, ze smutkiem, po czym odwróciła się, zamierzając go zostawić.
- Padme, zaczekaj... - chwycił kobietę za rękę, nie pozwalając jej odejść. - Wiem, że schrzaniłem. Zachowałem się jak skończony dupek i straciłem tak wiele z życia własnego dziecka... Nie masz nawet najmniejszego pojęcia jak bardzo tego żałuje, gdybym tylko mógł cofnąć czas... Ale nie mogę... Proszę wybacz mi.
Brunetka niepewnie spojrzała na Jedi, serce mówiło jej jedno, jednak to rozum powinien w tym momencie decydować. Jako senator w pracy wiele razy udawało jej się łączyć jedno z drugim, by było dobrze zarówno dla interesów jak i obywateli. 
- Mama, A! - jej rozmyślania przerwał głos rocznego chłopczyka.
- Przepraszam, ale muszę dać Nathanielowi coś do jedzenia... - wyswobodziła dłoń z uścisku męża i poszła do salonu. Wzięła z kanapy paczkę chrupek kukurydzianych i dała malcowi dwa, po jednym do każdej rączki. Dziecko, wciąż siedząc w kojcu zajęło się smakołykami, a on uklęknęła na podłodze. Skywalker tymczasem wciąż stał w miejscu, starając się uporać z odrzuceniem ukochanej. Jednak mógł się tego spodziewać, a głupi liczył, że wybaczy mu ona kolejny błąd. Spuścił wzrok i zobaczył kolorową paczuszkę na podłodze, którą wcześniej upuścił. Podniósł pudełko i skierował się do salonu. Kątem oka dostrzegł dziecięcy kojec, jednak bał się spojrzeć w tamtą stronę, zamiast tego rozejrzał się za kobietą, którą kochał.
- Zostaw, ja to zrobię, jeszcze się pokaleczysz - pociągnął ją za rękę, zmuszając by wstała i sam zajął się zbieraniem odłamków szkła. Czuł na sobie uważne i zaciekawione spojrzenie dużych niebieskich oczu. Identycznych jak jego własne. Gdy już skończył, wyrzucił śmieci i spojrzał brunetce w oczy. - Padme, proszę... Pozwól mi się wami zaopiekować, kochanie. Przysięgam na własne życie, że już nigdy Was nie zostawię... Na własne życie... - wsunął w jej dłoń swój miecz świetlny. Kobieta spojrzała na przedmiot, po czym delikatnie i niepewnie skinęła głową. Anakin złożył na jej policzku delikatny pocałunek. 
- Dziękuję - szepnął i w końcu odważył się spojrzeć na kojec, w którym siedziała część jego DNA. Powoli podszedł do dziecka i ujrzał to, co wyczuwał już mocą. Faktycznie wcześniej śledziła go idealna kopia jego oczu. - Cześć, Nati... Jestem Anakin, poznaliśmy się już zaraz po tym jak się urodziłeś... Równo rok temu... Ale pewnie mnie nie poznajesz, maleńki.

2 komentarze: