Łza
***
Zmieściłam się w poniedziałku? Zmieściłam. Więc słowo dotrzymane. :D Mam nadzieję, że nie jest tak źle :/
Skywalker kroczył korytarzami świątyni, próbując znaleźć sobie jakieś miejsce. Minęło siedem miesięcy, od kiedy stracił część swojego serca. Nadal nie zrozumiałe było dla niego to, że Ahsoka odeszła. Nie mógł sobie poradzić z tym, że go zostawiła. Rozpacz panowała nad jego umysłem, by choć na chwilę zapomnieć zatracał się w walce. Żył z misji na misję, licząc, że któraś ulży mu w cierpieniu. Gdy nie był na froncie włóczył się gdzieś po barach albo zamykał w swoim pokoju. Z żoną nie widział się już dawno. Gdyby zjawił się teraz w domu, najpewniej zaszokowany byłby wyglądem swojego własnego syna. W końcu małe dzieci tak szybko rosną, a minęło pół roku. Dziś Nataniel kończył rok. Pierwsze urodziny. A jego tam nie było. Nie potrafił zebrać się żeby wrócić. Usiadł na schodach, tych samych po których schodziła padawanka Tano i schował twarz w dłoniach. Przepraszam, maleńki. Tak bardzo przepraszam. Po policzkach Anakina spłynęły łzy.
Mały chłopiec stał w salonie, trzymając się rączkami stolika do kawy. Oczkami obserwował krzątającą się po pokoju mamę, starającą się ogarnąć porozrzucane zabawki, jej synek miał bardzo duży zamach w rzucaniu nimi.
- Mama, mama, mama, mama... - wyciećkał i upadł na tyłek, po czym postanowił raczkować za kobietą. - Mama, mama, mama, mama...
- Mama, mama, mama, mama... - wyciećkał i upadł na tyłek, po czym postanowił raczkować za kobietą. - Mama, mama, mama, mama...
- Już skarbeńku, zaraz mamusia się Tobą zajmie, tylko przestań to powtarzać... - Amidalę zaczynało już frustrować gaworzenie dziecka.
- Mama, mama, mama... - powtarzał dalej rozbawiony miną mamy maluch. Gdy zaczął mówić, była przeszczęśliwa, ale teraz w kółko powtarzane przez niego słowo zaczynało być uciążliwe. Tak bardzo chciałaby usłyszeć od niego "tata", ale nie takie rzucone w przestrzeń, tylko skierowane do pewnego wysokiego mężczyzny o długich ciemnych blond włosach i błękitnych oczach, które odziedziczył po nim chłopczyk. Senator wzięła go na ręce i przytuliła do piersi. Och, Annie, gdzie jesteś? Po policzku Padme spłynęła łza.
- Mistrzu Skywalker? - usłyszał za sobą cichy głos. Podniósł głowę, szybko ocierając łzy i spojrzał na dziewczynę. Była to piętnastoletnia blondynka, o ile dobrze kojarzył, bo nie wiele wiedział na temat tego co się dzieje w świątyni, była padawanką Obi-wana.
- Tak, Elaine? - zapytał, zastanawiając się czy dobrze zapamiętał imię. Zresztą nawet jeśli nie, to nastolatka wyglądała na nieco wystraszoną, więc pewnie by go nie poprawiła. - Mistrz Kenobi Cię przysyła?
- Tak, Elaine? - zapytał, zastanawiając się czy dobrze zapamiętał imię. Zresztą nawet jeśli nie, to nastolatka wyglądała na nieco wystraszoną, więc pewnie by go nie poprawiła. - Mistrz Kenobi Cię przysyła?
- Emmm... Nie... Ja po prostu spacerowałam i zobaczyłam pana... I tak zastanawiałam się czy... Mogę się przysiąść? - spytała dziewczyna, nerwowo bawiąc się kosmykiem włosów. Rozbawiło go to nieco, nie rozumiał tego, że adepci i padawani peszyli się w jego obecności. W końcu był takim samym człowiekiem co oni. A ta tutaj tym bardziej powinna to rozumieć, w końcu mieli nawet tego samego mistrza.
- Jasne, zapraszam... - powiedział posyłając jej ciepły uśmiech, co zaskoczyło dziewczynę. On też zresztą nieźle się zdziwił. W końcu kiedy ostatnio z kimś rozmawiał, a tym bardziej zdobywał się na takie gesty. Ale od blondynki biło ciepło, które go przyciągało, skojarzyła mu się z... domem. Tym na Tatooine. Poklepał dłonią miejsce na schodku obok siebie. - I nie jestem żaden pan. Nie lubię nawet wersji "mistrz Skywalker"... Czuję się wtedy staro... A halo mam dopiero dwadzieścia pięć lat... - spróbował zażartować. - Anakin. Chyba nie mieliśmy okazji się bliżej poznać. A chyba powinniśmy skoro jesteś uczennicą mojego mistrza. - Podał jej dłoń. Lars odpowiedziała uśmiechem i uścisnęła dłoń starszego brata.
- Ellie...
- Jasne, zapraszam... - powiedział posyłając jej ciepły uśmiech, co zaskoczyło dziewczynę. On też zresztą nieźle się zdziwił. W końcu kiedy ostatnio z kimś rozmawiał, a tym bardziej zdobywał się na takie gesty. Ale od blondynki biło ciepło, które go przyciągało, skojarzyła mu się z... domem. Tym na Tatooine. Poklepał dłonią miejsce na schodku obok siebie. - I nie jestem żaden pan. Nie lubię nawet wersji "mistrz Skywalker"... Czuję się wtedy staro... A halo mam dopiero dwadzieścia pięć lat... - spróbował zażartować. - Anakin. Chyba nie mieliśmy okazji się bliżej poznać. A chyba powinniśmy skoro jesteś uczennicą mojego mistrza. - Podał jej dłoń. Lars odpowiedziała uśmiechem i uścisnęła dłoń starszego brata.
- Ellie...
- Czyli jednak przekręciłem Twoje imię? Wybacz. - Skrzywił się delikatnie, zawiedziony swoją orientacją.
- Nie, nie... po prostu wolę zdrobnienie. - roześmiała się dziewczyna.
- Nie, nie... po prostu wolę zdrobnienie. - roześmiała się dziewczyna.
Tak tęsknie za śmiechem Padme... Po policzku Anakina ukradkiem spłynęła łza.
Senator Amidala żegnała właśnie ostatnich gości. Odetchnęła z ulgą, zamykając za nimi drzwi. Trudno było jej się uśmiechać, gdy nie było tu najważniejszej osoby. Nie mogła zrozumieć tego, że jej mąż nie przyszedł na urodziny swojego synka. Na te pierwsze, najważniejsze... Nie potrafiła do siebie dopuścić myśli, że spełniły się jej największe obawy. Że stało się to, czego bała się, gdy mówiła mu, że jest w ciąży. Nie wierzyła w to, że mógłby po prostu ich zostawić. Za bardzo walczył o to, by Nathaniel nazywał się Skywalker, a nie Naberrie.
Wiem, że wrócisz. Zawsze wracasz. Obiecałeś mi to. Po policzkach Padme popłynęły łzy.
- Właściwie to... dlaczego tu siedzisz? Nie masz niczego ciekawszego do roboty? - zapytała Elaine, przechylając lekko głowę z zainteresowaniem.
- Bo tak naprawdę powinienem być gdzieś indziej... Z kimś innym... Z kimś komu obiecałem zawsze wracać, a tym razem stchórzyłem... - wyszeptał, wpatrując się w zachodzące za wieżowcami słońce. Niebo przybrało krwawy kolor, a odbijając się w oczach Skywalkera sprawiło, że one również miały ten odcień. To sprawiło, że rozpacz w nich zawarta była jeszcze bardziej przejmująca.
- Więc dlaczego tu jesteś? Ta osoba na pewno zrozumie... - Położyła dłoń na jego ramieniu, próbując dodać mu otuchy.
- To bardziej skomplikowane niż myślisz...
- Bo tak naprawdę powinienem być gdzieś indziej... Z kimś innym... Z kimś komu obiecałem zawsze wracać, a tym razem stchórzyłem... - wyszeptał, wpatrując się w zachodzące za wieżowcami słońce. Niebo przybrało krwawy kolor, a odbijając się w oczach Skywalkera sprawiło, że one również miały ten odcień. To sprawiło, że rozpacz w nich zawarta była jeszcze bardziej przejmująca.
- Więc dlaczego tu jesteś? Ta osoba na pewno zrozumie... - Położyła dłoń na jego ramieniu, próbując dodać mu otuchy.
- To bardziej skomplikowane niż myślisz...
- Anakinie, ja... ja wiem... o Padme i Nathanielu... - powiedziała niepewnie, zabierając rękę. Chłopak spojrzał na nią zszokowany.
- Co? Jak? Skąd? Ktoś jeszcze wie? - dopytywał się, bojąc że może to sprowadzić nieszczęście na jego rodzinie. Swoją pozycją w zakonie nie przejmował się za grosz. Nie odkąd odeszła jego przyjaciółka...
- Nie, tylko ja... Znaczy... Ahsoka też wiedziała, ale to pewnie już wiesz... A skąd to już nieistotne... Możesz być pewny, że nikomu nie powiem... Jestem chyba najlepszym przetrzymywaczem sekretów. - Uśmiechnęła się blado, ale pokrzepiająco. Gdyby tylko wiedział, że są rodzeństwem...
- On... Mój syn... Ma dzisiaj urodziny... Pierwsze urodziny... A mnie tam nie ma... Nawet nie wiem jak teraz wygląda... - wyszeptał, znów patrząc w niebo.
- Więc co tu robisz? Powinieneś do nich iść. Senator Amidala Ci wybaczy, od tego właśnie jest miłość. A Natt potrzebuje ojca...
- Nie, tylko ja... Znaczy... Ahsoka też wiedziała, ale to pewnie już wiesz... A skąd to już nieistotne... Możesz być pewny, że nikomu nie powiem... Jestem chyba najlepszym przetrzymywaczem sekretów. - Uśmiechnęła się blado, ale pokrzepiająco. Gdyby tylko wiedział, że są rodzeństwem...
- On... Mój syn... Ma dzisiaj urodziny... Pierwsze urodziny... A mnie tam nie ma... Nawet nie wiem jak teraz wygląda... - wyszeptał, znów patrząc w niebo.
- Więc co tu robisz? Powinieneś do nich iść. Senator Amidala Ci wybaczy, od tego właśnie jest miłość. A Natt potrzebuje ojca...
- Jesteś pewna?
- Na sto procent.
- Na sto procent.
Rycerz Jedi poderwał się i zbiegł po schodach w stronę miasta. Nie zastanawiał się już więcej jak zostanie potraktowany. Musiał ich zobaczyć. - Dzięki, Ellie. - krzyknął jeszcze przez ramię, co wywołało śmiech dziewczyny.
Już idę, kochanie. Po policzkach Anakina popłynęły łzy. Łzy szczęścia.
Nataniel pociągnął za obrus, którym przykryty był stół i przy okazji zrzucił wszystko co na nim stało. Do uszu Padme dobiegł dźwięk tłuczonych naczyń.
Już idę, kochanie. Po policzkach Anakina popłynęły łzy. Łzy szczęścia.
Nataniel pociągnął za obrus, którym przykryty był stół i przy okazji zrzucił wszystko co na nim stało. Do uszu Padme dobiegł dźwięk tłuczonych naczyń.
- No brawo, dzieciaku, narobiłeś mamie sprzątania. - Pogroziła chłopczykowi palcem, co wywołało jego śmiech. - Ojciec kropla w kroplę z Ciebie, wiesz? Już się boję co będzie jak podrośniesz. - wzięła synka na ręce, całując go w maleńki nosek. Włożyła roczniaka do kojca, gdzie mógł pobawić się zabawkami, a ona bez problemu mogła posprzątać bałagan, nie martwiąc się, że chłopiec zrani się stłuczonymi szklankami. Nagle usłyszała dzwonek do drzwi. - Ugh... Kogo tu niesie? - mruknęła pod nosem, wstając z kolan. Miała nadzieję, że to nikt istotny, bo ubrana była zaledwie w leginsy i luźną koszulkę, która tak naprawdę należała do Anakina, a włosy były związane w luźny, niedbały kok. Ani trochę nie wyglądała na poważną panią senator. Otworzyła drzwi, a jej oczom ukazał się jej mąż, nerwowo obracający zapakowaną papierem prezentowym paczuszkę.
- Padme... ja... - usłyszała głos, którego tak dawno nie było w jej życiu. Rzuciła się na szyję ukochanego.
- Annie... - szepnęła, wtulając się w jego tors. Poczuła silne ramiona obejmujące ją w talii.
- Kochanie... Tak bardzo tęskniłem... Przepraszam...
- Padme... ja... - usłyszała głos, którego tak dawno nie było w jej życiu. Rzuciła się na szyję ukochanego.
- Annie... - szepnęła, wtulając się w jego tors. Poczuła silne ramiona obejmujące ją w talii.
- Kochanie... Tak bardzo tęskniłem... Przepraszam...
Wiedziałam, że wrócisz. Po policzkach Padme popłynęły łzy. Łzy szczęścia.
***
Zmieściłam się w poniedziałku? Zmieściłam. Więc słowo dotrzymane. :D Mam nadzieję, że nie jest tak źle :/
ZOSTAŁAM CIOCIĄ! :D
OdpowiedzUsuńUwaga, udaję inteligentną! XD
"Już, skarbeńku"* przecinka brakło :P
W opowiadaniu nie pisze się zwrotów z dużej litery - to nie list :P
Czemu Elaine mówi do niego "Pan", przecież wszyscy są na "Ty" tyle że z rangą...
No cóż... czy mi się wydaje czy trudno było ci to zakończyć? XD Chyba że tylko ja jestem taka denna w romansach >.>
Supcio, czekam na ciąg dalszy! :*
Niech Moc będzie z Tobą!
I. xD
Rozdział CUDNY, BOSKI, IDEALNY, GENIALNY, FAJSCYNUJĄCY, NAJLEPSZY, BEZ BŁĘDNY, MEGA! Nie jest źle! Nic a nic! Już od dawna się zbierałam za to cudo <3 ale dopiero teraz znalazłam czas. Ech, rok szkolny ale komentarżyje Ci nie zabraknie ☺ nie martw się! Ja tu weszłam kiedyś i ostatni post 2014, nie oto stwierdzulam że nie ma co bo nie będzie nowych. A ty nagle zamawiasz szblon u Wiki! I ruszyło! YErazma wiem że skupiają się na tym blogu, ja muszę jeszcze nadrobić resztę rozdziałów. Bo się trochę gubię z akcją i wgl ale będzie dobrze. Padme i Ani ❤ najlepsza para ever! Mój telefon nnajwyraźniej nie lubi SW bo wsyztakeigo imiona przekształca xd. A Anakina zrobił Andrzeja, a z Padme Pasmem... facetami
OdpowiedzUsuńOlga
NMBZT
Buźki!
Hej, wpadłam i przeczytałam cały nowy sezon (ten wyczyn) i uważam, że powinnaś pisać dalej, bo wychodzi Ci to na prawdę fajnie :D No nic... Tego komentarza nie miało tu być, ale jest... Miałam pozostać ukrytą czytelniczką, ale wiem, jak przyjemnie czytać komentarze pod postem, więc czemu oszczędzać Tobie tej przyjemności?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i... do następnego :)
NMBZT!
Ciekawe kiedy będzie kolejna część ??? ;)
OdpowiedzUsuńCzyżby ironiczny przytyk? Powiem Ci, że nie wiem czy w ogóle będzie, ponieważ nie mam naprawdę na to ani na nic co ma związek z przyjemnością czasu. Klasa maturalna, wymagający nauczyciele, własna ambicja, szpital, lekarze i chęć zachowania choć odrobiny życia towarzyskiego nie pozwalają mi na poświęcenie się blogowi, czy czytanie blogów dziewczyn niestety. :/
UsuńSzkoda, że nie ma kolejnych części
OdpowiedzUsuńCzęsto będę powracała do tego opowiadania :))