poniedziałek, 22 sierpnia 2016

2. #001

Dedykacja dla Mrocznej Kiwi
Odejście
Ashoska Tano szła w stronę schodów prowadzących ze Świątyni do miasta.W głowie wciąż brzmiały jej wypowiedziane chwilę wcześniej przez nią słowa; "Wybacz, mistrzu, ale ja nie chcę wracać". Ból, który widniał w błękitnych oczach Skywalkera był wręcz nie do opisania. Widziała, że strasznie go tym rani, w końcu udowodnił jak wiele dla niego znaczyła walcząc o nią do ostatniego momentu. I udało mu się. Tylko, że ona już nie mogła tu zostać. Czekał na nią świat, w którym będzie musiała znaleźć swoje miejsce, bo to już nie był jej dom. Musiała zapomnieć o wszystkim czego w swoim życiu doświadczyła, całym swoim dzieciństwie, posiłkach w kantynie, pobudkach na lekcje adeptów, o przyjaciołach, a największą jej powinnością było zapomnieć o Anakinie i walce u jego boku. 
- Ahsoka, zaczekaj... Ahsoka, chcę porozmawiać! - usłyszała za sobą głos, gdy była już w połowie drogi. Rycerzyk. Ta myśl była jak sztylet w serce. Zatrzymała się, czując jak szklą jej się oczy, jednak odwróciła się dopiero, gdy dotarło do niej, że on się zatrzymał tuż za nią. Spojrzała na niego, gdy odetchną z lekkiego zmęczenia, spowodowanego pogonią za nią. - Dlaczego... Dlaczego odchodzisz? - pytanie byłego mistrza wywołało u niej zdezorientowanie. Przecież to właśnie on powinien rozumieć najlepiej. 
- Rada Jedi mi nie ufała. - powiedziała z mocą. - Jak mam teraz zaufać sobie? - spytała już ciszej, odwracając wzrok. 
- A co ze mną? Wierzyłem w Ciebie! Robiłem co mogłem! - prawie wykrzyczał rozwścieczony decyzją swojej padawanki Anakin. Ahsoka znów na niego spojrzała, licząc, że dotrze to do niego.
- Wiem, że we mnie wierzysz, Anakinie i jestem Ci za to wdzięczna, ale tu nie chodzi o Ciebie. - pewność w jej głosie była tak mocna, że Skywalker ze spokojem mógłby kroić ją mieczem świetlnym, a jednak to i tak by nic nie dało. - Nie mogę tu dłużej zostać. Nie teraz. - padawanka znów odwróciła wzrok, stojąc wręcz bokiem do swojego przyjaciela. Starszego brata, jak go nie raz zwykła nazywać. 
- Zakon to całe twoje życie. Nie możesz go tak po prostu odrzucić! Robisz błąd, którego będziesz żałować! - rycerz Jedi dalej próbował przekonać dziewczynę, nie wiedząc, że już nic nie zdziała, a dalsza rozmowa jedynie przysparzała jej cierpienia, spowodowanego faktem, że musi go opuścić. 
- Może... Ale muszę to wszystko przemyśleć. Bez Rady Jedi... I bez Ciebie... - oboje obrócili się do siebie plecami, gdy boleśnie podkreśliła, że ich wspólna przygoda właśnie się skończyła, że najpewniej już nigdy się nie zobaczą. To było ich pożegnanie.
- Rozumiem... Nawet nie wiesz jak bardzo... Dobrze rozumiem co znaczy chcieć odejść z Zakonu... - blondyn przyznał jej rację, powstrzymując drżenie głosu. Zrozumiał, że to już ostateczny koniec. Ale nadzieja przecież umiera ostatnia, prawda? Może jeśli ona się dowie...
- Tak, wiem... - usłyszał cichy szept, na który odwrócił się, by jedynie móc obserwować jak jego przyjaciółka odchodzi. Po policzku togrutanki spłynęła łza, zeszła po schodach wciąż czując na plecach wzrok swojego mistrza. Spędzili razem cztery lata. Teraz będą musieli nauczyć się żyć bez siebie.

***
 Senator Amidala weszła do swojego apartamentu. Ściągnęła uwierające ją już buty na obcasie i podeszła do błękitno-czarnego dziecięcego wózka, stojącego w salonie koło wielkiej sofy. Uśmiechnęła się delikatnie, widząc swojego trzymiesięcznego synka śpiącego. Przeniosła po chwili wzrok na swą asystentkę, a zarazem nianię Nathaniela.
- Dziękuję, że się nim zajęłaś, Jasmine. Dużo pracujesz, weź wolne dwa tygodnie. - powiedziała, poprawiając chłopcu skarpetki na stópkach. Gdy spał była to jedyna okazja by to zrobić, bowiem nie cierpiał tej części ubrania i ściągał je przy każdej możliwej okazji. Padme musiała powstrzymać śmiech, przypominając sobie, jak Anakin kiedyś siłował się o to z maluchem, myśląc że ten cokolwiek zrozumie z wykładu tatusia.
- A jeśli będzie mnie Pani potrzebować, pani senator? - zaoponowała dziewczyna. Czarnowłosa dwudziestodwulatka czuła się aż nad wyraz odpowiedzialna za swoje obowiązki i mimo marzeń o urlopie, bała się je porzucić.
- Po pierwsze; jestem Padme, a nie Pani. Po drugie; jeśli naprawdę będę Cię potrzebować to dam Ci znać. - zapewniła ją, posyłając jej ciepły uśmiech.
- No dobrze. - asystentka wzięła swoją torebkę i poszła w stronę drzwi. Zatrzymała się dopiero przy drzwiach. - Czy... czy pan Anakin ma może przepustkę? - spytała cicho. Naberrie pokręciła głową.
- Szczerze to nie wiem... Nie miałam okazji porozmawiać z nim prywatnie w ostatnim czasie. - swoje słowa podkreśliła wzruszeniem ramion.
- Dobrze, przepraszam... Do widzenia, Padme. - dziewczyna skinęła głową i wyszła, a senator poszła się przebrać, póki jej synek spał i nie domagał się uwagi.

1 komentarz:

  1. Awwww... dedykejszyn dla mnie... Awwwww... kocham Cię XD <3
    Nie wolno stawiać kropki w dialogach. Jeżeli się pisze "Odparła, powiedziała" itp. Dopiero jak po myślniku jest nowe zdanie, np.: "Ahsoka odwróciła się"... poprawiam Małą Mi O.O Hardcore O.O
    "prawie wykrzyczał rozwścieczony decyzją swojej padawanki Anakin." Wydaje mi się, że imię jest tu zbędne :))))))))
    Właśnie, to "Dziewczyna skinęła..." powinno być od dużej litery.
    Rozdziały co poniedziałek? Miód dla mojej psychiki po szkole! :D
    Cudowny rozdzialik *-*
    HYYYYYY! Piosenka "Nadzieja"! :O Najlepsza piosenka Sound'n'Grace <3
    Dziękować za dedyk, jesteś kochana XD ♥
    Niech Moc będzie z Tobą! :*

    I. (Hehehehe :*)

    OdpowiedzUsuń