26. "Co zrobić?"
Obudził się gwałtownie, zrywając się do pozycji siedzącej. Jego rozgrzana skóra lśniła kropelkami potu. Nawet włosy były poprzyklejane do czoła, policzków i karku. Po plecach przebiegł mu dreszcz. Przejechał dłonią po twarzy, chcąc "zdjąć" z niej pot i ścierając przy okazji łzy z policzków. Próbując uspokoić swój nierówny oddech, rozejrzał się po pokoju. Minęło trochę czasu nim jego oczu przyzwyczaiły się do mroku, który spowijał pokój. Pomieszczenie wskazywało na to, że jest w jednej z komnat w pałacu w Theed. Tej samej, w której był z Padme zanim pojawiła się mgła. Spojrzał na postać leżącą obok niego na łóżku i odetchnął z ulgą, widząc swą żonę i słysząc jej miarowy oddech, towarzyszący spokojnemu snu. Położył się z powrotem, przyciągając ukochaną do swej ciepłej klaty, kładąc na niej jej głowę i mocno ją do siebie przytulając. Zamknął oczy i schował twarz w jej miękkich lokach, wdychając zapach jej ulubionego szamponu oraz zapach jej skóry. Znajoma woń przyjemnie wypełniła jego płuca, przynosząc ukojenie zmysłom. Na pewno była prawdziwa, to już nie był senny majak... Nie dopuszczał do siebie myśli że mogłaby być to wizja. Nie pozwoli jej odejść, nie straci jej. Zrobi wszystko, po prostu wszystko, by zatrzymać ją przy sobie. A jeśli nie będzie mu to dane to odejdzie razem z nią. Niestety było jedno małe 'ale'... Jedną ręką tulił ją do siebie tak jakby za chwilę miała rozpłynąć się w powietrzu, a dłoń drugiej położył na jej jeszcze płaskim brzuchu... Nie ma innego scenariusza, wychowają to dziecko razem, bez względu na wszystko. Jeśli będzie trzeba to odejdzie z zakonu, już nie we śnie a w rzeczywistości, nawet jeśli ona miałaby się temu sprzeciwiać, powtarzając, że przecież to jego przeznaczenie. Nie, to nie był jego los, jego przeznaczeniem było bycie jej mężem i ojcem ich dziecka. Tego był pewien na sto procent, za to jego miejsce wśród Jedi było bardzo wątpliwe. Mimo, że był "bohaterem Republiki" to odstawał od reszty Rycerzy, nie słuchał rozkazów Rady, nie przestrzegła zasad, był porywczy i stale improwizował. Ewidentnie tam nie pasował. Pewnie do roli męża i ojca też nie był do końca przygotowany, ale Padme kochała go takim jakim jest, a co do dzieci to przecież ta lekka infantylność pomagała, bez problemu dogadywał się już z niejednym berbeciem. Jednak było właśnie to jedno jedyne małe 'ale'... a tym 'ale' była pewna siedemnastoletnia toruganka. Ta nastolatka nie była jedynie jego padawanką, ale też jego przyjaciółką i młodszą siostrzyczką. Brakowałoby mu jej pyskówek, przezywania "Rycerzykiem" i tych dużych niebieskich oczu, prawie zawsze pełnych optymizmu. Na wspomnienie Ahsoki znów zaczął się o nią martwić. Gdyby tylko mógł już szukałby jej wszędzie, ale nie chciał budzić ukochanej, która jeśli obudziłaby się w pustym łóżku, na pewno zaczęłaby martwić się o jego los. Powoli oswobodził się i wstał z łóżka. Zauważając, że jego żona lekko otworzyła zaspane oczy, jakby podświadomie wyczuwając jego "zniknięcie", pochylił się i pocałował ją w czoło.
- Śpij, kochanie. Zaraz wrócę, idę tylko na balkon, muszę się troszkę przewietrzyć. - wyszeptał, głaszcząc ją po policzku, a ona z powrotem zamknęła oczy. Skywalker podniósł lekko kołdrę, musnął czule ustami jej brzuch i na powrót opatulił ją ciepło. Amidala pogrążyła się na powrót we śnie z uśmiechem na ustach. Jak powiedział tak też zrobił, jej by nigdy nie okłamał. Wyjątkiem były sytuacje naprawdę ważne, kiedy lepiej było gdy czegoś nie wiedziała, nie chciał jej na nic narażać, była jego skarbem. Teraz skarby były dwa, oba tak samo najważniejsze we wszechświecie i oba tak samo mocno - czyli najmocniej - kochane przez niego. Mało go obchodziła płeć dziecka, ważne, że było ich. Ich własne dziecko, spłodzone jako owoc ich miłości. Może nie było to do końca planowane, ale to nie zmieniało tego, że gdy tylko o tym myślał to jego serce przepełniała radość. Zostaną rodzicami, będą najlepszymi w każdej galaktyce... znaczy się... Na pewno ona będzie najwspanialszą matką.. jemu do idealnego ojca daleko, ale będzie robił co w jego w mocy... Nie pozwoli by powtórzyła się znów taka sytuacja jak z Ahsoką... Właśnie... Jego mały Smark gdzieś tam był, a on musiał ją odnaleźć. Po prostu musiał. Usiadł na balustradzie, zwieszając nogi w dół, nad ogrodem. Spojrzał na las rozciągający się w polu jego widzenia. Ona gdzieś tam była, ale on nie wiedział gdzie dokładniej. Nie chciał już dłużej czekać, ale musiał. Może gdyby ją znalazł za pomocą mocy to by do niej dotarł. Jednak nie znał tych terenów na tyle dobrze, by wiedzieć którędy przejdzie, a gdzie by musiał się zawracać..Uhhh... Ta sytuacja była strasznie uciążliwa. Nie potrafił i nie chciał siedzieć tu bezczynnie, ale musiał. Im wcześniej ją znajdzie tym wcześniej jego mały Smarkuś będzie bezpievczny. Jednocześnie tym szybciej wróci z Padmé na Couruscant. Był totalnie rozbity, co prawda trwała wojna, ale gdy już się skończy to co właściwie miałby zrobić? Zostać w zakonie z Ahsoką i praktycznie nie widywać się z rodziną czy rzucić to wszystko i już na zawsze być z Padmé i ich dzieckiem... Albo dziećmi? Miał naprawdę ciężki orzech do zgryzienia. A sen, który miał jeszcze pogorszył sprawę.
________________________________________________________________________
Tak, wiem, rozdział jest straszny. Zdaję sobie z tego sprawę. Przeprszam też za długą przerwę i braki w komentarzach. ;-; Ale wszystko na bieżąco czytam :* a przynajmniej to ci mam obserwowane. Dlatego WSZYSTKICH tu obecnych proszę o zostawienie pod tym postem linków do swojego bloga/blogów. Na życzenia świąteczne za późno, więc życzę Wam wybuchowego sylwestra. Chciałam też powiedzieć, że mam w miarę na wykończeniu gwiazdkowe OS, ale na nie już za późno, prawda? Więc nie zanudzam. NMBZW. ♥ a tu ↓ obrazek do rozdziału. Chyba tu, bo nie wiem gdzie wyląduje, gdyż po raz pierwszy klikam „publikuj" z komórki. XD
- Śpij, kochanie. Zaraz wrócę, idę tylko na balkon, muszę się troszkę przewietrzyć. - wyszeptał, głaszcząc ją po policzku, a ona z powrotem zamknęła oczy. Skywalker podniósł lekko kołdrę, musnął czule ustami jej brzuch i na powrót opatulił ją ciepło. Amidala pogrążyła się na powrót we śnie z uśmiechem na ustach. Jak powiedział tak też zrobił, jej by nigdy nie okłamał. Wyjątkiem były sytuacje naprawdę ważne, kiedy lepiej było gdy czegoś nie wiedziała, nie chciał jej na nic narażać, była jego skarbem. Teraz skarby były dwa, oba tak samo najważniejsze we wszechświecie i oba tak samo mocno - czyli najmocniej - kochane przez niego. Mało go obchodziła płeć dziecka, ważne, że było ich. Ich własne dziecko, spłodzone jako owoc ich miłości. Może nie było to do końca planowane, ale to nie zmieniało tego, że gdy tylko o tym myślał to jego serce przepełniała radość. Zostaną rodzicami, będą najlepszymi w każdej galaktyce... znaczy się... Na pewno ona będzie najwspanialszą matką.. jemu do idealnego ojca daleko, ale będzie robił co w jego w mocy... Nie pozwoli by powtórzyła się znów taka sytuacja jak z Ahsoką... Właśnie... Jego mały Smark gdzieś tam był, a on musiał ją odnaleźć. Po prostu musiał. Usiadł na balustradzie, zwieszając nogi w dół, nad ogrodem. Spojrzał na las rozciągający się w polu jego widzenia. Ona gdzieś tam była, ale on nie wiedział gdzie dokładniej. Nie chciał już dłużej czekać, ale musiał. Może gdyby ją znalazł za pomocą mocy to by do niej dotarł. Jednak nie znał tych terenów na tyle dobrze, by wiedzieć którędy przejdzie, a gdzie by musiał się zawracać..Uhhh... Ta sytuacja była strasznie uciążliwa. Nie potrafił i nie chciał siedzieć tu bezczynnie, ale musiał. Im wcześniej ją znajdzie tym wcześniej jego mały Smarkuś będzie bezpievczny. Jednocześnie tym szybciej wróci z Padmé na Couruscant. Był totalnie rozbity, co prawda trwała wojna, ale gdy już się skończy to co właściwie miałby zrobić? Zostać w zakonie z Ahsoką i praktycznie nie widywać się z rodziną czy rzucić to wszystko i już na zawsze być z Padmé i ich dzieckiem... Albo dziećmi? Miał naprawdę ciężki orzech do zgryzienia. A sen, który miał jeszcze pogorszył sprawę.
________________________________________________________________________
Tak, wiem, rozdział jest straszny. Zdaję sobie z tego sprawę. Przeprszam też za długą przerwę i braki w komentarzach. ;-; Ale wszystko na bieżąco czytam :* a przynajmniej to ci mam obserwowane. Dlatego WSZYSTKICH tu obecnych proszę o zostawienie pod tym postem linków do swojego bloga/blogów. Na życzenia świąteczne za późno, więc życzę Wam wybuchowego sylwestra. Chciałam też powiedzieć, że mam w miarę na wykończeniu gwiazdkowe OS, ale na nie już za późno, prawda? Więc nie zanudzam. NMBZW. ♥ a tu ↓ obrazek do rozdziału. Chyba tu, bo nie wiem gdzie wyląduje, gdyż po raz pierwszy klikam „publikuj" z komórki. XD
Płaczę, kajam się:c! Jednocześnie się uśmiecham i trwonię łzy, uhmmm. Rozdział jest cudowny! Są błędy i powtórzenia, ale po prostu świetnie oddaje tamtą sytuację. Czuję się jakbym tam była, seryjnie:<. Widzę właśnie, żeś się w fonie zadurzyła, mała ;*. TO NIE JEST SZMATA DO PODŁOGI, KURWA XD.
OdpowiedzUsuńNie denerwuj mnie, bo Ci kłaki powyrywam jak lalce :c. Nathaniel? *u* Na edycję gwiazdkową nie jest za późno! *tup* Kocham Cię :c. Ce kolejny, o "Let it go" zaczęło lecieć... nie pomagasz :c! Smutu, smutu *pociąga nosem* Rozdział genialny, Igusiowy, zajebisty, po prostu cudowny! Czekam na kolejny, Schwester. NMBZT. KOOOCHAM :*.
http://starwarsmyhistory.blogspot.com/
UsuńMasz, gnomie. ;-;
Dobra, nie wiem jak zacząć! Wena poszła na pegazowe renifery i haluny mojej nowej ofiary... To źle brzmi -__- Coś mi we łbie krzyczy, żebym zamknęła mordę, bo znowu nie na temat. Zaraz zostanę zjechana przez Wikę, ale przez większość rozdziału we łbie tworzyłam jakieś porównania Anidali do Percabeth... Nie jestem normalna przepraszam! ;__; A jak Anakin odejdzie i zostawi Ahsokę to przysięgam, że dostanie ode mnie z patelni z niebiańskiego spiżu! #DesHerosRoszpunka Albo będzie słuchał jak śpiewam Demons x)) Ewentualnie na Pola Kar na moje wykłady o Percico i innych paringach... Sooo, niech lepiej wymyśli coś innego! Nie mam pojęcia co jeszcze pisać, co chwila się rozpraszam (o, kabelek o.O) Moja zdolność skupienia się jest na poziomie młodego kota. Znowu nie na temat *wali głową w stół* Rozdział świetny jak zawsze, podejrzewam, że po świętach starczy już słodyczy więc nie słodzę bo Wika robi to za wszystkich (PROSZĘ MNIE NIE BIĆ, KTOŚ MUSI KARMIĆ MEGO KOTA!). Czekam na więcej, jak o czymś zapomniałam przepraszam, ale skleroza mi się pogłębia.
OdpowiedzUsuńhttp://alternatywnystarwars.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNareszcie! Mimo, że jest już za późno to wstaw rozdział świąteczny, zawsze będzie co czytać :)
Sialalalalalala...WELCOME, WELCOME, WELCOME! Aaaa!*piszczy*Gadam jak Effie ;-; Tsaa...oglądałam IŚ. I co z tego?
OdpowiedzUsuńKłaniam się z uniżeniem bo to cudo jest *o* Ja ce tak pisać! Błagam was...
ANAKIN! NIE ZOSTAWIAJ POD ŻADNYM POZOREM MAŁEGO SMARKUSIA! ROZUMIESZ?! NIEEEEEEEEEEEEEEEE!*wydziera się na cały kosmos* No. Powydzierałam się xD
Sylwek będzie wybuchowy bo spędzę go z Fari >.>Tsaa...xD Wzajemność!
NMBZT!;**
Linki:
http://mrocznykoktail.blogspot.com/ - Mój i Idki
http://dalszelosyanakinaahsokiobiwana.blogspot.com/ -Mój ^^
Ps. SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!;*
Hej :) Skończyłam czytać, pierwszy dzień ferii, siadam i nadrabiam. I, kurczę, prześliczne opowiadania^^ Po prostu jestem zachwycona, naprawdę bardzo mi się podobało. Poprzedni rozdział był... No, ło matko. Aż mi snów brakuje. Anakin ma sny, naprawdę. Też bym się przeraziła. I cała jego sprawa, rozdarcie między powinnościami rycerza a męża. Na pewno znajdzie Smarka, wierzę, że jakoś... może jest jakiś kompromis? Może najpierw doprowadzi małolatę do zostania jedi, a potem wreszcie zrzeknie się tego wszystkiego. On tak sobie obiecuje, że ją ochroni, ale, jeśli pozostanie przy zakonie, to nie będzie mu łatwo, gdy będzie dajmy na to na drugim końca planety. On zawsze ma jakieś dylematy, problemy. Z jednej strony żona, z drugiej młodsza siostra. Rozdział po prostu świetny, czekam na kolejne ^^ Pozdrawiam. I niech Moc będzie z Tobą.
OdpowiedzUsuń