niedziela, 13 października 2013

Rozdział 25

25. "Cierpienie"

- O co tu na litość Mocy chodzi?! - zawołał, zdenerwowany tym, że nikt niczego nie wyjaśnia. Jednak znów nikt nie zwrócił na niego uwagi. Nikt prócz dziecka, które wlepiało w niego swoje piwne ślepka. Widać po mamie. Nie przeszkadzało mu to. Taka mała słodka Padme... Albo taki mały słodki synek mamusi... Jakoś nie mógł się zorientować czy to chłopiec czy dziewczynka. Jakby coś go cały czas blokowało, ale bez przerwy od zadanego przez siebie pytania czuł na sobie czujne spojrzenie maluszka. Jakby chciało mu odpowiedzieć, ale przecież nie mogło. To było frustrujące. I nagle znów pojawiło się światło. Nie! Nie teraz! Muszę się dowiedzieć o co chodzi! Krzyczał wewnątrz siebie. Jednak światło już zaczęło go pochłaniać, wciągać w inne miejsce. Nie pozostało mu nic innego jak się poddać. Tęsknym spojrzeniem odprowadził parę, znikającą za mgielną ścianą. Wiedział, że już tam nie wróci. Tamto miejsce pochłonęła mgła, przed którą wcześniej uciekał. Ciemność, niszcząca wszelką nadzieję.
Tym razem wylądował na nogach co przyniosło mu pewną ulgę. Rozejrzał się i z przekonaniem stwierdził, że znalazł się w szpitalnym korytarzu. Znów, tak jak w pustce, kierowany przeczuciem wszedł do sali po jego lewej stronie. Ujrzał tam tego samego mężczyznę co wcześniej, pochylającego się nad łóżkiem. A w tym łóżku  była... ona. Jego ukochana podłączona do kroplówki i czegoś jeszcze. Czym prędzej podbiegł do łóżka, automatycznie wbiegając w "swoje" ciało. Stał się jedną osobą z samym sobą, nie było teraz już dwóch Anakinów. Był tylko on. Pochylał się nad swą żoną. Miała bladą twarz i worki pod oczami. Widać było, że jest zmęczona. Chciał jej powiedzieć, że ma odpocząć. Zasnąć spokojnie, bo gdy się obudzi on nadal tu będzie. Jadnak nie mógł tego zrobić. Podświadomie wiedział, że jeśli jej na to pozwoli to stanie się coś strasznego. Że wymknie mu się z rąk.
- Tylko nie zamykaj oczu. Dasz radę. Wiem o tym. - wyszeptał zamiast tego i złożył delikatny pocałunek na jej czole. Kobieta wyciągnęła w jego stronę wychudzoną dłoń i pogłaskała go po policzku.
- Annie... Najdroższy... Losu nie da się zmienić. Muszę odejść. Takie jest przeznaczenie. - powiedziała cichym i słabym głosem. Skywalker rzucił nienawistne spojrzenie w stronę dziecka, które znajdowało się w tej chwili w ramionach jego teściowej. O dziwo dziecię miało teraz niebieskie ślepka, jednak nie do końca. Zarówno tęczówki jak i źrenice przecinały czerwone i złote żyłki. Te oczka należące do niemowlęcia, wyglądały jak oczy bezwzględnego mordercy, którego nie obchodził los jego ofiar, który czerpał siłę i radość z ich śmierci. Nie wiedział czemu, ale odnosił wrażenie, że to dziecko ponosi pełną winę za nadchodzącą śmierć jego ukochanej. Z powrotem przeniósł wzrok na Padme, ale wydawałoby się, że nikt nie zauważył jego spojrzenia na "mordercę".
- Nie możesz odejść. Nie chcę żebyś odchodziła. - wyszeptał, a do jego oczu napłynęły łzy. Senator posłała mu słaby uśmiech.
- Och, Anakinie. Nie mogę zostać. To byłoby wbrew woli Mocy. Obiecaj mi tylko jedno... - jej głos był coraz słabszy.
- Wszystko, kochanie. Zrobię wszystko czego tylko zechcesz. - mówił szeptem, bojąc się mówić głośniej. W jego oczach lśniły łzy, a jedna z nich spłynęła po jego policzku.
- Obiecaj, że zajmiesz się ... - wypowiedziała jakieś imię. Ale coś je zagłuszyło, jakby był pod wodą. To tak jakby moc nie chciała by wiedział jak ich dziecko ma na imię.  Bo wiedział, że o nie chodzi. Skinął głową.
- Obiecuję. - powiedział tylko tyle. Łzy cisnęły mu się do oczy, nie był w stanie wykrztusić ani jednego słowa.
- Żegnaj Annie. "Bądź szczęśliwy. Nie żałuję swojej decyzji. Gdybym miała jeszcze raz wybierać, wybrałabym tak samo. Jestem szczęśliwa. Odchodzę spełniona."* - mówiła coraz ciszej, a po tym słowach powieki opadły na jej  duże piwne oczy, jeszcze przed chwilą pełne życia. I tak odeszła z uśmiechem na ustach, a on rozpłakał się, przytrzymując jej bezwładną dłoń przy swoim policzku. Oddałby wszystko za jeszcze jedno jej spojrzenie, ale już nic  nie może odwrócić nieodwracalnego. Nadeszła śmierć. Nie było tu Mocy. Była tylko śmierć. Nie było harmonii, był chaos. Nie było pogody ducha, była zagubiona namiętność. Nie było spokoju, były emocje. I tak w raz z nią, przepadła wiara w kodeks honorowy. Została tylko jedna linijka "nie ma ignorancji - jest wiedza". Ta linijka otwierała jego umysł na kodeks sithów. Na ciemną stronę. Ale nie dał się temu. Ona by tego nie chciała. Wciąż płacząc przytulił do siebie jeszcze ciepłe ciało ukochanej. Jego umysł nie potrafił zarejestrować, że jej już nie ma. Nie wiedział ile tak trwał, tuląc do piersi bezwładne ciało, ale był to długi czas. Odsunął od siebie ukochaną dopiero wtedy gdy poczuł na barku znajomy dotyk. To Obi-wan położył dłoń na jego ramieniu. Skywalker wstał, odsuwając się od łóżka, a słone krople nie przestawały obficie spływać po jego policzkach. Jego eksmistrz przytulił go po przyjacielsku, chcąc mu dodać trochę otuchy, wręcz po ojcowsku.
- Będzie dobrze. - wyszeptał, odsuwając się od niego. Teraz Ahsoka przykleiła się do niego. Sama płakała. Nic nie powiedziała, jedynie płakała, chowając twarz w jego koszulce. Przytulił ją do siebie i w niby pocieszający sposób pogłaskał ją po ramieniu, choć sam nie widział nic co mogłoby pocieszyć w tej sytuacji. Gdy jego dawna padawanka oderwała się od niego od razu przylgnęła do mistrza Kenobiego ani na chwilę nie przestając płakać. Anakin spojrzał na Jobal Naberrie, która właśnie do niego podeszła i podała mu niemowlę. Wziął od niej dziecko i przeniósł na nie swoje spojrzenie. Oczka dzieciątka z powrotem były piwne. Mimowolnie uśmiechnął się delikatnie przez łzy, przytulając je do siebie. Pogłaskał palcem jego policzek. Złożył obietnicę i dotrzyma jej. Zajmie się i wychowa ich potomka. Przecież jest owocem ich miłości. Jest zarówno częścią jego jak i jej. Było tak podobne do matki. Gdy patrzył na tę małą twarzyczkę jego serce wypełniła miłość. Jego ukochana nie odeszła tak zupełnie, bo żyła w jego sercu, w dziecku. Zostawiła za sobą ślad, którego nic nie zatrze.
____________________________________________________
Tam, tam, taram. Tylko: 1. nie zabijajcie mnie. 2. nie czujcie się rozpieszczeni, to że ten rozdział pojawił się dosyć szybko to nie znaczy, że nie będziecie musieli długo czekać na kolejny.  xD
Wiem, że końcówka trochę nie pasuje, bo jest takim happy endem, ale nie mogłam zapisać jej inaczej. 1. Nie ce kompletnej załamki Anakina. 2. Była pisana/zmieniana przy "Ser Mejor" z "Violett'y" xD
Wy pewnie nie, ale ja się przyznam, że płakałam pisząc ten rozdział... Bo zapomniałam, że to sen (zerknijcie do poprzedniego rozdziału) i jakoś dałam się ponieść, że ona na serio nie żyje. xD
Dobra kończę
NMBZW <3

"Hay mil sueños de colores
No hay mejores, ni peores
Solo amor, amor, amor y mil canciones
Oh

Ya no hay razas, ni razones
No hay mejores, ni peores
Solo amor, amor, amor y mil opciones
De ser mejor…"

*słowa Padme - list pożegnalny Agaty Mróz do jej męża - Jacka Olszewskiego.

6 komentarzy:

  1. :'( :'( :'( Ryczę, beczę, ronię łzy, płaczę. NIENAWIDZĘ CIĘ(KOCHAM CIĘ!)! ♥ :CC
    Rozdział jest kurde zajebisty. *.* Pisany normalnie jak nie ty, nie wiedziałam, że potrafisz aż tak cudownie pisać, kurde. <33 Łajam się i kajam, to jest zajebiste. *.*
    Wprowadza w taki cudowny nastrój, że szok i wzbudza emocje. *.*
    Kocham, kocham, kocham. <3 <3
    Najlepszy rozdział ever po prostu, nitk nie napisze lepszego. *.* *-*
    Cudo i to napisane przez mojego słodkiego Hipisa, no. *,* *,* ♥ ♥ ♥
    Matko. *,* Kocham, kocham, KOCHAM. <3
    CUDO BOSKIE. <3
    Jezu. <3
    Chcę kolejny. :*
    Kocham CIĘ. *_____*
    KOCHAM CIĘ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Doprowadziłąś mnie do wzruszenia...nie spodziewalam się takiego czegoś. To jest...piekne i smutne. Potomek który myślę, że jest dziewczynką. Płaczę, jak dziecko to jest dzieło...to...to powinno byc książką!*pisze płacząc z wzruszenia*mowę mi odebrało. Kom będę kończyć, ale jestem pewnym czymś zdołowana Idka wie o cochodz.
    Jak kończę.
    NMBZT! :**

    OdpowiedzUsuń
  3. słodkie <333
    Takie to smutne ;)))
    Kocham :D
    Rozdział cudowny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwaga! Znowu przewróciłam bigos! Tym razem przez zapatrzenie się na te zajebiste rozdziały! Naprawdę dziękuję Wam za dodanie tych rozdziałów, dzięki temu miałam zajęcie na jakiś czas <3 No i...wszystko zajebiste! *.* Tzn lepiej by brzmiało gdyby połowa rodziny mi nie przeszkadzała czepiając się o to, jaka ja niby jestem -.-' No ale jednak dziękuję za umilenie czasu! To dziecko...i wgl ta akcja...mam pewne skojarzenia z odległych czasów (czyt 1 kl gimbazy) ale to na pewno nie jest to...chyba, że moje rozumowanie mnie kieruje na pewne tory...ale o tym wolałabym na priv bo jeszcze znowu genialnie zaspojleruję jak to było z Nico (moja psychika dalej jest zrujnowana po kolejnym trollingu Riordiana - boga trolli!) No i...nie no, ja...zatkało mnie! Smutny rozdział. ale wcześniej przeczytałam jak trener Hedge wyzywał jezioro więc jebnięty, stary kozioł nie dawał mi ryczeć. Ten moment z Ahsoką (no bo jak JA mogę o tym nie wspomnieć? xD) no...jeju mała przylepka. Mowe mi odbiera O.O Te wasze rozdziały, Leosiek w podartej koszulce, arty Virii i...sami geniusze dookoła mnie! Chyba powinnam się schować do dziury gdzieś w Tartarze, naćpać się tamtejszym trującym powietrzem i bić Wam wszystkim pokłony. Jedynym problemem są moi Olimpijscy rodzice, którzy nie pozwalają mi tak się zachowywać :c Zeusie ja już kiedyś się odegram! Rozdział cudowny, genialny, mistrzowski, boski, olimpijski....awwwwwwwwwwwww! *.* O Olimp lepszy od moich wypoci, bo ja to niżej od Tartaru się chowam. No i to chyba wszystko. Weny! :3

    OdpowiedzUsuń
  5. WWWOOOOWWW!!!!!! Ile smutku...;<<<...Naszczęście nie zużyłam wszystkich chusteczek...Ale i tak smutno!!!!!!!!! Ale słodkiee też...Nie wiem co napisać. Ślicznie piszesz!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialny. I jeszcze ten list Agaty Mróz...

    OdpowiedzUsuń