sobota, 28 września 2013

Rozdział 24


24. "Mgła"

Wokół panowały ciemność i pustka. Nie było nic prócz ograniczającej pole widzenia mgły. Nie było nawet ziemi, na której mógłby stać. A jednak stał. Nie unosił się w powietrzu ani też nie spadał w dół w jeszcze większą nicość.  Jedynym pocieszającym faktem w tej pustce był znajomy ciężar miecza świetlnego przyczepionego do pasa. Skywalker kierowany dziwnym przeczuciem ruszył przed siebie. Otuchy dodawały mu monotonne uderzenia cylindra o jego udo, zadawane z każdym kolejnym krokiem. Po pewnym czasie tegoż bezsensownego marszu dostrzegł jakieś przejaśnienie we mgle, tym samym przyspieszył kroku. Światło zaczynało znikać, oddalając się coraz szybciej. Nie pozostało mu nic innego jak zacząć biec. Biegł ile sił w nogach, ale coś co dało mu nadzieję na wyrwanie się stąd prawie zniknęło mu z oczu. Próbował wspomóc się mocą, ale coś go blokowało. Jakby nie znał jej wystarczająco dobrze. Jakby te tajniki, które zgłębiał do tej pory były niewystarczające. Nie mając już siły na dalszy bieg, zatrzymał się i oparł dłonie na kolanach, próbując złapać oddech. Światło zniknęło z horyzontu, a wraz z nim nadzieja na ucieczkę z ciemności. Czuł jakby mgła próbowała go wciągnąć, wyrzucić z głowy wszystkie wspomnienia i uczucia. Ale nie mógł na to pozwolić. Walczył ile mógł. Dla Padme. Dla ich dziecka. Dla Obi-wana. Dla Ahsoki. (Dla Wiki - masz xD ) Dla Katherine. Dla jego ś.p. matki... I dla kogoś jeszcze... Wiedział, że jest ktoś jeszcze dla kogo powinien walczyć, ale nie wiedział kim ten ktoś jest. Walczył dla nich wszystkich. W myślach powtarzał kodeks Jedi.

Nie ma emocji – jest spokój.
Nie ma ignorancji – jest wiedza.
Nie ma namiętności – jest pogoda ducha.
Nie ma chaosu – jest harmonia.
Nie ma śmierci – jest Moc.

Powtarzał cały.  Nawet znienawidzoną przez siebie linijkę o namiętności. Ale teraz to nie było ważne. Musiał włożyć w to całe serce. Nie mógł przegrać. Powtarzał kodeks przywołując obrazy bliskich. I wtedy znów rozbłysło światło. Tym razem jednak nie przed nim, a gdzieś pod nim, daleko w dole, tworząc koło. Wraz ze światłem wróciła nadzieja na wyrwanie się ze szponów ciemności. Choć ta wciąż próbowała wpoić mu kodeks Sithów.

Spokój to kłamstwo – Jest tylko pasja;
Dzięki pasji osiągam siłę;
Dzięki sile osiągam potęgę;
Dzięki potędze osiągam zwycięstwo;
Dzięki zwycięstwu zrywam łańcuchy.
Moc mnie oswobodzi.

Jednak on pozostawał nie ugięty. A światło mu w tym pomagało. Im bardziej przeciwstawiał się mglę tym koło robiło się większe. A może zbliżało się coraz bardziej? W każdym razie to światło odganiało nie do końca zidentyfikowaną materię. Widocznie symbolizowało siłę jego woli i jego nadzieję. Nagle poczuł, że spada. Leci w dół, odciągany od mgły i zbliżany do światła, które zbliżało się coraz szybciej. Spadał tak aż światło pochłonęło go całego. Nie trwało to długo. Koło przeniosło go gdzieś. Na szczęście miał w miarę miękkie lądowanie, bo na sofie. Ale niestety porządnie walnął głową w podłokietnik, który był raczej dosyć twardy. Syknął cicho i podniósł się do pozycji siedzącej, pocierając dłonią tył głowy. Zaczął zastanawiać się gdzie dokładniej wylądował. Znał to miejsce, ale ból głowy uniemożliwiał zidentyfikowanie. Kilka minut zajęło mu zrozumienie, że jest w... domu. Ale w domu nie w sensie w Świątyni Jedi, tylko w apartamencie Padme. Wstał z kanapy i po chwili dostrzegł swą żonę na balkonie. była do niego odwrócona tyłem, więc nie widział jej twarzy. Chciał podejść do niej, przytulić ją i złożyć na jej ustach czuły pocałunek. Jednak ktoś go uprzedził. Jakiś mężczyzna podszedł do niej i przytulił ją od tyłu.
- Witaj kochanie... - znał skądś ten głos. Był tego pewny, ale... do kogo należał. Kobieta odwróciła się w stronę nieznanemu Anakinowi mężczyźnie, jednak nadal jej nie widział.
- Och, Annie... Stęskniłam się za tobą... - wyszeptała, co jednak dotarło do jego uszy. Mężczyzna schylił się lekko, najprawdopodobniej składając pocałunek na ustach pani senator. Zaraz... Czyli to był on? Ale jak? Przecież stał tutaj. To nie mógł być on. Ale jednak. Przecież jego żona nie nazwała by tak nikogo innego, prawda? Tyle, że coś się w nim zmieniło, jeśli to był faktycznie on. Włosy były krótsze, a zamiast szaty Jedi miał na sobie zwykłe rzeczy. Co tu się działo? Z rozmyśleń wyrwał go głos ukochanej.
- Anakinie, o co tu chodzi? Czemu ściąłeś włosy? A szata Jedi? Miecz świetlny? - jej ton sugerował na autentyczne zdziwienie i ciekawość.
- Rzuciłem zakon. - odpowiedział jej on-nie-on. - Nie mogłem tam dłużej zostać. A włosy podciąłem, bo za bardzo kojarzyły mi się z byciem Jedi.  - wyjaśnił jej dosyć enigmatycznie on-nie-on.
- Ale dlaczego? - ukochana właściwie wyjęła mu to pytanie z ust. Czemu opuścił zakon? Wojna się skończyła czy jak? Przecież nie osłabiłby zakonu w takiej chwili. Co to to nie. Na pewno by tego nie zrobił. Widocznie coś tu było na rzeczy.
- Wiesz dlaczego. - znów odpowiedział dosyć enigmatycznie, a "prawdziwy" Skywalker miał ochotę wydrzeć na niego, czyli właściwie na samego siebie, że nie wie i ma mu to wszystko wyjaśnić. - Muszę być teraz z tobą. Nie odpuścił bym sobie gdyby coś się stało. - przygryzł wargę, czego Jedi nie mógł zobaczyć, bo ten stał do niego tyłem jednocześnie, zasłaniając mu jego własną żonę.
- Annie, nic się nie stanie. Obiecuję Ci to... - chciała powiedzieć coś jeszcze, ale jej przerwano.
- Padme, nie jesteś w stanie wpłynąć na przyszłość. A... - tym razem to ona mu przerwała.
- A ty niby jesteś w stanie? Wszystko skończy się dobrze jestem tego pewna. - powiedziała pewnie, bez żadnego zawahania.
- Dobrze, już dobrze. Zostawmy na razie ten temat... - powiedział  cicho, ale wiadomo było, że to jeszcze nie koniec. Mężczyzna odsunął się ukazując Skywalkerowi Amidalę, która trzymała na rękach dziecko. Więc to wszystko musiało być snem. Przecież ona była dopiero od niedawna w ciąży. Ale sen nie byłby taki wyraźny, a on raczej nie byłby tak świadomy tego co się dzieje. A co najważniejsze nie obserwował by tego jako postronna osoba, tylko stałby tam na balkonie. Prawda? Więc to musiała być wizja. On-nie-on wziął od niej niemowlę, tuląc je do siebie jedną ręką, drugą chwycił jej dłoń i pociągnął ją do środka mieszkania do salonu. Anakin musiał się odsunąć, najwidoczniej żadne z nich go nie widziało. Jedynie poczuł na sobie przez dłuższą chwilę wzrok dziecka, niezidentyfikowanej przez siebie płci. Mężczyzna usiadł na sofie, sadzając sobie panią senator na kolanach, tuląc do siebie jednocześnie ją i dzieciątko.
- Jesteście moim całym światem. - wyszeptał, całując Padme w czoło. - Obiecuję, że już nic więcej nas nie rozdzieli.
- Nic, a nic. Już zawsze razem. - potwierdziła Naberrie także szepcząc.
- Słońce... Przepraszam, że wracam do tematu, ale muszę o to spytać. Byłaś u lekarza? - spytał, spoglądając jej w oczy.
- Tak, nie martw się. Wszystko idzie w dobrym kierunku. - odpowiedziała i złożyła na jego ustach krótki, acz namiętny pocałunek, który on chętnie odwzajemnił. Za to Skywalker stał, gapiąc się zszokowany na parę. Lekarza? Dobrym kierunku? O co tu chodziło? Coś było nie tak, tylko co? Musi się tego dowiedzieć.

_____________________________________________
Tamtaram... A mnie wena naszła xDD To prawie dwie strony, a właściwie nie cały rozdział, bo był dłuższy tylko jest podzielony na części, bo aż takiego długiego jednego na pewno bym wam nie dała xD
Tak więc dedyk dla... całej mafii xD Sorka, ale nie chce mi się teraz pojedynczo wymieniać. xD :*
Przepraszam wszystkich za braki w komach, postaram się nadrobić. :* A i zmieniam zdanie. Zdecydowanie to jest mój najlepszy rozdział. ^^ Jeszcze nie wiem czy nie zmienię znowu zdania, ale póki co jestem święcie przekonana, że to ten. :D
NMBZW
IgusS/Impossible/Euphoria
P.S. Nastąpiła ponowna zmiana nicku. xD "Impossible" jakoś mnie tak dołowało, a zobaczcie sami. Zmieniłam na "Euphoria" i co? Wena przyszła! Widać ją też dołowało "Impossible". ^^ Tak wiec do nn. :*

4 komentarze:

  1. o_O
    IGA!!
    Że jak?? Anakin...że...Ahsoka...Obi-Wan...
    Grr...
    Cóż przyjamniej to nie Dark Side xD
    Pff. Mistrzu. Nie tylko ty się zastanawiasz nad tym"wszystko idzie w dobrą stronę" :)
    Skoro ty nie chgcesz wydrzeć się na tą kótką podróbe siebie to ja to zrobię!*podchodzi do kanapy gdzie siedzi trzyosobowa rodzinka.holonet i jakimś códem stała się widoczna xD*
    Ahsoka wracaj! Dlaczego? Wracaj już! Ale... . Już! No dobra! Po co się w to mieszasz? Chciałam pomóc! Nie trzeba! A weź!Mistrzu obiecaj że tak nie zrobisz. Obiecam.
    *Teleprter!*
    Aj koming! xD Emm... no co ja tu synonimami będę walić skoro i tak nie ma dobrze określających ten rozdział? TO NIE FAIR!! Dlaczego ja tak nie pisze? Ja cem bardzo! tak wiem. Nie dacie. A szkoda. Tak to byśmy załatwili to spokojnie. A tak... to rozprawicie się z Anakinem wpadającym w szał. Buhahah. Des. nie mam pojęcia dlaczego ale śniło mi się, że Ahsoka całowała się z Chasem tak samo jak u cb. a później Chase zaprzyjaźnił się z Luksem i Chase powiedział mu o tym pocałónku a Lux też i Ahsoka to potwierdziła... >.<
    Ale bym tak chciała pierdzielnąć Luksa tymi drzwiczkami od szawki :^) Ale bym się usmiała xD O! dostał by 3krotnie :D Ja pierwsza, Atari druga a Barriss trzecia xD
    Ja cem następne! *tup*
    Dobra kończę.
    NMBZT!<33;**

    OdpowiedzUsuń
  2. A więc, panie i panowie, jako krytyk kulinarny, artystyczny, polonistyczny i w ogóle krytyk każdego rodzaju, przyjechałam tutaj z daleka (Bo aż ze stacji metra obok), by podjąć się zadania ocenienia tego Cuda Artystycznej duszy, napisane przez nikogo innego jak [MOJEGO!] Zajebistego Hipisa, number one we wszechświecie.
    Na początku zacznę od uciszenia publiki, tak więc Anakin, Padme przestańcie się pieprzyć na kanapie (Wiesz o co cho. xD) i chodźcie zająć miejsca, już, już ruchy! Droga Ahsoko, nie wnerwiaj mnie, tylko weź się do roboty, pieprzony leniu.
    Okej, więc... Raz, Dwa, trzy, próba mikrofonu... Słychać mnie? Tak? Doskonale.
    Rozdział zaczyna się po prostu cudownie! Te opisy, te postacie, to słownictwo, te wydarzenia! Po prostu cud, miód i orzeszki, mrr. Nie da się obrać w słowa cudowności tego rozdziału, Anakin jest kochany, wielbimy Go obie, bo jest Nasz i tylko Nasz, prawda, kiciu?
    Wizja jest po prostu zarąbista, dreszcz mnie przechodził, gdy to czytałam, oj Iguś, uczysz się. Piszesz coraz lepiej! Padam na twarz, przed Mistrzem literackim, chowam się w kącie przed twoją przytłaczającą mnie wielkością. <3
    Jestem cholernie ciekawa, co wydarzy się dalej. I taaak bardzo missam, brakuje mi Ciebie. :'( Chcę dalej z Tobą pisać, ONI nie mogą czekać. :c
    Kocham Cię najmocniej na świecie! <3
    Czekam na Ciebie, cholernie niecierpliwie.
    Twoja najwierniejsza fanka(!) i siostra, Wix. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ekhem...*siada przy ołtarzu...na którym leża...* PERCY, ANNABETH!! Mieliście robić wódkę bo nie mam z czym pić herbaty a nie...*facepalm* Niewyżyte stworzenia *wzdych, pije herbatę bez wódki* Ekhemmm...pierwsze pytanie jakie się nasuwa: O jakiej mafii ja nie wiem? o.O Z resztą ostatnio ciągle jestem nie w temacie, nikt nie ma dla mnie czasu...yhhh, trzeba się pociąć masłem! ...Des wypieprzaj z mojego łba i leć do Jamesa! >.< Ja tu mam stado niewyżytych nastolatków ;__; Ahsoka złaź z Sokki...Sokka zostaw ten bumerang bo znowu jebniesz Zuko...Zuko! *.* Eee...taaaa, pisanie nie na temat, bardzo w moim stylu pam pa ram pam pam! Faza po herbacie ~(c.c)~ Przechodząc do rozdziału to znowu się zastanawiam czy tylko ja mam tak spierdoloną psychikę, że zamiast pisać z sensem wymyślam jakichś bogów? Chwila, bo pewien debil (czyt. Aang) tańczy kankana na latającym bizonie -.-' Jak w przedszkolu echhh. Ej, wspominałam, że zajebiście piszesz? No bo Wy wszyscy zajebiście piszecie! Czuję się jak...*chwila na zastanowienie i napicie się herbaty* Czuję się jak Sokka przy Katarze, Aangu i Toph, mała i nieutalentowana! o.O Chwila, to znaczy, że powinnam wykuć miecz z meteorytu? Eee...może powinnam odstawić herbatę xD ja nie mogę, to wszystko był sen? Wielki ukłon, że potrafiłaś wszystko napisać z sensem, ja już dawno wjebałabym na chama smoka, elfy i siedmiu krasnoludków o.O I teraz mam cholerną rozkminę co dalej! No ale spoko, przejdzie mi jak wrócę do oglądania Avatara. Świetnie, cudownie, fantastycznie, ogniście...Okey, kończę to pierdolenie bo pewnie i tak już wyjawiłam za dużo z mojej zrytej psychiki. Ok ok, weny, weny, weny i...herbaty! Idę dalej znikać w odmętach internetu! Pozdrawiam i odmeldowuję się.
    PS. Wszyscy jesteście geniuszami!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow!!! Nieźle napisane...nie wiem co mam napisać w kom. Widząc tak dużo linijek na górze...yyy dobra poddaje się!!! Chyba nigdy nie dorównam żadnej z was pisząc tak długie i tak wspaniałe rozdziały! Muszę czytać więcej książek...chyba. To był rewelacyjny rozdzialik! Meggaśnie, przecudny. przesłodk!!!! <333
    NMBZT i Tw weną!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń