poniedziałek, 4 lutego 2013

Rozdział 8

8. "Planeta"

Obudziły ją promienie słońca wpadające przez okno. Uśmiechnęła się widzą jego twarz tuż obok swojej. Oczywiście już nie spał. Jak zawsze obudził się przed nią, a ona zaraz po przebudzeniu tonęła w jego niebieskich oczach.
- Dzień dobry kochanie. – powiedział posyłając jej uśmiech.
- Lubię jak tak mówisz – przyznała – a nie to oficjalne „Pani Senator”.
- Jak chcesz mogę tak do Ciebie mówić zawsze… kochanie. – uśmiechnął się ironicznie. Wywróciła oczami.
- Taaaaaaak…. Ciekawe co na to reszta świata.
- Dla mnie liczysz się tylko ty. Ty i nasza miłość.  – powiedział głaszcząc kciukiem jej policzek.
- Czyżby? – spytała unosząc jedną brew.
- Dobra, masz mnie. Są jeszcze Ahsoka, Obi-wan i Rex. Jednak oni to już dalszy plan. To ty jesteś najważniejsza. Jesteś centrum mojego wszechświata.
- Annie… - westchnęła. – Teraz jeśli pozwolisz muszę wziąć prysznic. Mam ważne spotkanie w senacie i nie mogę się spóźnić. – powiedziała wstając.
- Ale ja też się spieszę. – rzucił szybko także wstając. – To co? Kto pierwszy pod prysznicem? – uśmiechnął się łobuzersko.
- Annie ja naprawdę się spieszę.
- Jasne… Będę grzeczny.
– zrobił minę niewiniątka i podniósł dłonie na wysokość ramion.

***

Po zjedzeniu śniadania ponowiła swoje poszukiwania. Wysłała nić mocy na przeszukiwania świątyni. Tym razem go znalazła. Zresztą trudno byłoby nie zauważyć jego obecności w mocy. Jaśniał bardziej niż ktokolwiek inny. Nawet mistrz Yoda nie wyróżniał się tak swoją obecnością. Ale w końcu mistrz Skywalker był wybrańcem. Tym, który miał przywrócić równowagę w mocy i galaktyce. W jego krwi było więcej midichlorianów niż u jakiegokolwiek Jedi w historii. Jednak on uważał, że to bzdura i że nie jest żadnym wybrańcem. Używał tego tylko jako wymówki gdy mistrz Yoda, nie chciał puścić go na misję uważając, że jest zbyt niebezpieczna. Ten wtedy wypominał, że jeżeli przepowiednia jest prawdziwa i to on jest tym wybranym to przecież nie zginie. Tym samym zwykle wytrącał z rąk argumenty mistrzowi Yodzie .
Ahsoka czym prędzej pobiegła do hangaru. Jej mistrz rozmawiał właśnie z kapitanem Rexem – klonem dowódcą, kapitanem legionu 501, zwanego też kompanią Potok, a zarazem przyjacielem Anakina. Byli nie daleko myśliwca Skywalkera. Odniosła wrażenie, że stosunkowo niedawno był jeszcze w ruchu. Gdy jej mistrz ją zobaczył czym prędzej pożegnał
się z Rexem i podszedł do niej.
- Hej Ahsoko. O czym chciałaś ze mna porozmawiać? – spytał . Spojrzała na niego zdziwiona.
- Musisz się w końcu nauczyć wyczuwać, że ktoś sonduje Cię mocą Smarku. Poza tym sam wyczułem, że mnie szukasz.  – uśmiechnął się zawadiacko.
Pacnęła się w czoło. Jak mogła o tym zapomnieć.
- No tak. – znów na niego spojrzała. – Mistrzu… ja chyba znowu miałam wizję. Nie tak wyraźną jak ostatnio… Teraz jednak wyglądała inaczej. Co prawda znów widziała Dooku, ale tylko przez momencik. Biegłeś pomóc jakimś ludziom, ale coś wybuchło i spadł na Ciebie budynek.
Pokiwał głową ze zrozumieniem.
- I szukałam Ciebie… Właściwie to wysłałam moc na poszukania, ale nie mogłam Cię wychwycić… Martwiłam się…
- Ahsoko, mówiłem przecież, że muszę coś załatwić
. – przerwał jej. – Byłem po drugiej stronie Coruscant. Zajęło mi to naprawdę dużo czasu, więc zostałem na noc u znajomego. Dopiero wróciłem. – wyjaśnił.
- Aha.. – mruknęła. – Mistrzu, jest coś jeszcze… Zanim poszłam na śniadanie byłam w twoim pokoju i znowu przy drzwiach znalazłam nadajnik. Tym razem był też komunikator.  – powiedziała podając mu urządzenia. – Rycerzyku… Czy.. Czy stało się coś złego? No bo zwykle odtwarzałeś wiadomości od razu, przy mnie. A teraz…
- Po prostu pomagam znajomemu w pewnym małym śledztwie i bezpieczniej będzie dla Ciebie jeżeli o niczym się nie dowiesz. – znów jej przerwał. – Dziękuję za przekazanie. – powiedział wkładając rękę pod tunikę i chowając urządzenia w kiszeni przy spodniach.
- To już wszystko Rycerzyku. A teraz jeśli pozwolisz to umówiłam się z Barris.
- Jasne, leć.
– powiedział posyłając jej uśmiech. Wsiadła do windy i wcisnęła guzik z numerem piętra, na którym miała się spotkać z przyjaciółką.  Zastanawiała się co jej mistrz przed nią ukrywał. Powiedział jej, że pomaga w śledztwie, ale albo oprócz tego było coś jeszcze, albo to zupełnie nie było prawdą. Musiała się dowiedzieć o co chodzi, ale nie mogła uwierzyć, że Rycerzyk mógł ją okłamać.

***


Kłamstwo na kłamstwie, kłamstwem pogania. Czując żal do siebie, że znów to zrobił wsiadł do drugiej windy o pojechał na piętro z pokojami. Prawie wszystko co jej teraz powiedział było kłamstwem. Wszedł do swojego pokoju i usiadł przy biurku. Położył na nim nadajnik i włączył wiadomość.
- Witaj Anakinie. – poruszyły się usta hologramu Dooku. – Już wkrótce rada postanowi wysłać kogoś na misję. Mam szczerą nadzieję, że będziesz to ty. Planeta, o której wcześniej wspomniałem to Ord Mantell.
Hologram zgasł. Skywalker zdziwiony zastanawiał się po co Separatystom Ord Mantell. Ta planeta jest położona na Odległych Rubieżach.
Jest to piąta planeta systemu "Jasny Klejnot”. Ord Mantell została zasiedlona około 12 tys. lat przez bitwą o Yavin, przez Corelliańskich kolonistów. Tym samym, została najbardziej wysuniętą placówką militarną Starej Republiki. Z powodu tego, że władze Republiki nie interesowały się szczególnie tą planetą, stała się ona centrum wolnego handlu. Pomocne w rozwoju tej planety były też na pewno liberalne prawa, oraz niezbyt wysokie podatki. Jak grzyby po deszczu wyrosły tam bary, kasyna i inne miejsca służące rozrywce. Niestety, po pewnym czasie na tą planetę zaczęli przybywać także przestępcy. Ord Mantell była znana głównie ze złomowisk, na których można było kupić nawet krążownik gwiezdny (w częściach oczywiście). Poza tym, od ponad 100 lat odbywało się tam "Derby Łamaczy Blokad".
Anakin sam nigdy nie był na tejże planecie, ale kojarzył ją z opowiadań Obi-wana, który był tam będąc jeszcze padawanem wraz ze swoim mistrzem Qui-Gonem Jinnem.
Będą jeszcze małym chłopcem lubił słychać tych opowiadań. W ciągu tej krótkiej znajomości zżył się z Mistrzem Jinnem i lubił słuchać o jego i Obi-wana wyczynach.
Skywalker w żaden sposób nie mógł pojąć po co ta planeta była potrzebna Separańcom.
Stang! – zaklnął w myśli. Długo się nad tym głowił. Przypominał sobie wzmianki o Ord Mantell z podręcznika. Jednak nie nie przypominał sobie nic pożytecznego  co mogłoby mu pomóc w rozwiązaniu tej zagadki, tylko takie podwstawowe rzeczy jak np.:
Planeta ma dwa naturalne księżyce. Jej krajobraz natomiast jest zdominowany przez równiny. Dziwnym zjawiskiem pogodowym występującym w tym świecie są gęste chmury. Te chmury, w świetle niebieskiej gwiazdy, wydają się fioletowe (gdy patrzy się z powierzchni).”
Tak długo się zastanawiał, że w końcu zaniepokojony jego nieobecnością Obi-wan przyszedł zobaczyć co się dzieje. Anakin dał się namówić, że powinien coś zjeść i razem poszli na późny obiad.


_________________________________________________

Nudy na pudy, ale dobra... Musiałam wrzucić bo dwie takie co ukradły księżyc [XD] pewnie by mnie ukatrupiły... (Cii... chodzi o Wiki i Talę, ale nie mówcie im, że wam powiedziałam [XD])...
Nudne i durne... a ja się złoszczę bo zepsułam kłódkę od notesika -_- ... 
Nie będę się rozpisywać bo będzie tak jak ostatnio, że moja dopiska będzie prawie jak połowa rozdziału ... W takim razie...
Niech moc będzie z Wami :D
A zwłaszcza z Wiką, żeby wyzdrowiała...

1 komentarz:

  1. YAY. Snow Day! XD
    Pierwszy fragment- 24 przeczytania^^ ♥.♥
    Rozdział jest genialny, Mistrzu. *-*
    Nie jest nudny, wręcz przeciwnie. Spróbuj jeszcze raz, a.. umrzesz! W niewyjaśnionych okolicznościach ^^ I Anakin mi pomoże... tym razem nie łaskotkami, my lady. :D
    Nanan^^ Jestem ciekawa co wymyślisz. :33 Czekam na kolejny rozdział. Niech moc będzie z Tobą!
    PS I tak pójdę do szkoły. XD

    OdpowiedzUsuń