sobota, 26 kwietnia 2014

Święta ze Skywalkerami; Gwiazdkowy one-shot (2014)

A co tam, macie xD Niech coś się wreszcie pojawi na tym blogu xD A że nie ten klimat to wasz problem xD Tenże OS co prawda jakoś dziwnie w pewnym momencie zmienia nastrój, ale to chyba nie moja wina xD I błagam wybaczcie te głupoty pod spodem, ale piszę to od grudnia. :<
Ok, zaszaleję i dedyk dla:
Przemka, bo czemu nie? xD
Wiki, bo inaczej się obrazi i ze względu na imię chłopca. ^^ Mimo, że to moje ulubione imię męskie, ale ok. xD I zakończenie jest dla Ciebie. :<
Wszystkich innych, którzy chcą. xD
Uwaga: Charaktery postaci mogły przejść lekką metamorfozę
Uwaga 2: W tym OS Anakin wie o młodszej siostrze
Uwaga 3: Dzieciak jest tu już na świecie, ale nie jest powiedziane, że taki będzie w opowiadaniu, nawet płeć, po protu taki się tu wpasował
Uwaga 4: Pojawiają się ziemskie nazwy. xD
Uwaga 5: Śmięty Yoda składa Wam życzenia xD


Padawanka Tano właśnie przeszukiwała pokój swojego mistrza w poszukiwaniu prezentów. No przecież gdzieś tu musiały być! Niestety póki co nic nie znalazła, ale miała jeszcze czas. Cloe i Zeke stali na straży z obu stron korytarza i mieli w razie czego zatrzymać Anakina i dać jej o tym w jakiś sposób znać. Nagle drzwi otworzyły się z hukiem. Odskoczyła jak oparzona, a jej mina wyrażała przerażenie. Więcej im nie zaufa, przecież mieli pilnować! Jednak okazało się, że to nie Wybraniec, tylko pewna bardzo podobna do niego blondynka, która wybuchnęła śmiechem, widząc padawankę swojego starszego brata w takim stanie. - To nie jest śmieszne, Ellie! - warknęła togrutanka, rzucając w nią poduszką porwaną z łóżka Skywalkera. Lars zręcznie uchyliła się przed pociskiem. - Wiesz, że gdyby to był Anakin to byłabyś już w niezłych tarapatach? A twoim kumple sobie gdzieś poszli, pewnie romansować. - oznajmiła, odrzucając broń z powrotem na posłanie. Teraz na twarzy starszej koleżanki mogła zobaczyć złość i frustrację. - Później się z nimi policzę. A teraz skoro tu jesteś to pilnuj czy twój brat nie idzie! - poleciła nurkując pod łóżko.  Uniosła jedną brew znajdując opakowanie prezerwatyw. Po cholerę mu to było? Co on kombinuje? Gwizdnęła cicho pod nosem,  odczytując wymiary. No nieźle, nieźle. Nie wiedziała z kim się pieprzy jej mistrz, ale jego partnerka - a może partnerki - była zadowolona. Nie żeby coś o tym wiedziała, ale dużo o tym słyszała i co dziwne wcale nie od swojego zboczonego mentora. Ale chętnie by spróbowała, nieraz zastanawiała się jak to jest, a wymiary Skywalkera kusiły. Nie żeby chciała sypiać z Rycerzykiem, ale... Dobra, może i by chciała, nie oszukujmy się, ale on nigdy by na nią tak nie spojrzał. Traktował ją jak młodszą siostrę... jak Elaine, która dopiero teraz, po piętnastu minutach spędzonych pod łóżkiem przez Ahsokę, postanowiła oznajmić, że ani Anakina ani prezentów nie ma w świątyni. -CO?! -  podniosła się gwałtownie przez co zarobiła uderzenie głową w łóżko. Wyczołgała się pocierając dłonią bolące miejsce, a w drugiej wciąż trzymając pudełko z gumkami. - Nie łaska powiedzieć wcześniej?! Gdzie ta cholera znowu poleciała?! - spytała wściekła. Blondynka wzruszyła ramionami. -Nie wiem, ale znając mojego brata to to by mu się przydało. - powiedziała, wskazując na opakowanie w dłoni togrutanki. -Nie mam zamiaru zostawać teraz ciocią. O ile jeszcze nie zmajstrował jakichś dzieciaków. - obie skrzywiły się na myśl o niańczeniu jego bahorów. Jedyną nadzieją dla jego dzieci była porządna matka. - No ale chyba nie jest aż tak nieodpowiedzialny, żeby zrobić komuś dzieciaka, prawda? - spytała cicho, nie mając pojęcia jak bardzo się myliła. Damska i młodsza kopia Wybrańca znów wzruszyła ramionami. - Zamiast się zastanawiać to chodź, może odkryjemy gdzie poleciał. - zaproponowała i wybiegły z pokoju.
W tym samym czasie dwudziestoparoletni Jedi z czapką Świętego Mikołaja na głowie biegał po sklepie, szukając swojego syna, którego znów gdzieś zapodział. Padmé go zabije, będzie musiał przekupić smarkacza, żeby się nie wygadał. Czy Młody naprawdę musiał się uprzeć by iść z nim? A jego kochana mamusia uznała, że to świetny pomysł, że spędzą ze sobą więcej czasu, a Anakina i tak nikt nie rozpozna. No bo oczywiście nikt nie zwróci uwagi na bohatera Republiki, kręcącego się między sklepowymi półkami! A co dopiero z dzieckiem! I cicho, nieważne, że faktycznie nikt go nie zauważył, bo wszyscy byli zajęci świątecznymi zakupami. Tak, wszystko na ostatnią chwilę, skąd on to znał? Co prawda żona wysłała go jedynie po mąkę, której zabrakło, ale on musiał kupić jeszcze jeden prezent. Właśnie dla niej, szukał już od dłuższego czasu, niestety nie mógł znaleźć nic odpowiedniego. Teraz jednak miał inne zmartwienie, jak najprędzej musiał odnaleźć swego pierworodnego. Tak więc biegał po wielkim markecie, szukając zguby. Co też mu strzeliło do głowy żeby przychodzić tutaj zamiast do zwykłego spożywczaka?! Co chwilę gubił dzieciaka, wiec czemu tym razem niby miałoby być inaczej?! Wreszcie znalazł chłopca w dziale z zabawkami. Dwulatek siedział w koszu z piłkami, podrzucając jedną z nich za pomocą mocy. - Nathanielu Skywalker! Jesteś w niezłych tarapatach! - wyciągnął malca z koszyka, biorąc go na ręce. Chłopczyk dopiero teraz zorientował się, że tatusia wcale nie było obok. Uśmiechnął się niewinnie i przytulił mocno. - Kochjam Ce, tjatjusiu. - powiedział słodko, cmokając go w policzek, na co Skywalker wywrócił oczami, dobrze znał ten ruch. Sam nieraz robił tak matce. Syn wdał się kropla w kroplę w niego, no  może prócz kasztanowych loczków, które miał po pani senator. - Taaa, Mały, ja Ciebie też, ale jak mama się dowie to wtedy ja będę mieć kłopoty. - westchnął, przytulając go do piersi. - Nati, co powiesz na mała ugodę? Mamusia się o niczym nie dowie, a ty nie dostaniesz szlabanu, okej? - malec pokręcił głową na propozycję. - To czego chcesz? Pamiętaj, że jak to wyjdzie na jaw to senator Amidala usmaży tyłki nam obu! - postraszył syna. Ten jednak jedynie uśmiechał się słodko i niewinnie. -Żeeelkiii! -zawołał wesoło. Anakin postawił go na ziemi. - Dobra, dobra, już leć po te żelki. - westchnął. Nathaniel pobiegł do działu ze słodyczami, a jego tata poszedł za nim, nie chcąc znów tracić go z oczu. Brunecik zgarnął z pięć paczek Harribo i trzy Nimm2. Odwrócił się i zaczął z powrotem biec do ojca, niestety po drodze zaliczył glebę i zaczął płakać. Jedi szybko podbiegł i wziął syna na ręce. Szybko wysondował mocą czy Natt się nie połamał. Na szczęście skończyło się na kilku siniakach. - Ciii... Już dobrze... Nic się przecież nie stało, zaraz przestanie boleć... - kołysał malca, próbując go uspokoić, co jednak nie dawało skutków. - No już, nie płacz, kupię Ci też chipsy. Tylko już nie płacz. - spróbował przekupstwa. Dwulatek od razu się rozpromienił. - Dobla. - rzucił, zeskoczył na ziemię i pobiegł po dwie paczki smażonych kawałków ziemniaków. Starszy Skywalker pokręcił z rozbawieniem głową.  Chłopiec naprawdę był jego młodszą kopią. - Chodź po tę mąkę, Nati, bo mama będzie się martwić. - zabrał od niego w sumie dziesięć paczek łakoci; Padmé mnie za to zabije, pomyślał; i wziął chłopca za rękę. Poszli razem po mąkę, a potem synek próbował naciągnąć Wybrańca na zabawki. - Ej, Mały, aby nie przesadzasz? W końcu dzisiaj przyjdzie gwiazdor i dostaniesz masę zabawek. - przypomniał mu. Malec spuścił główkę i ze smutną minką powlókł się w stronę kasy. Nie no, tylko nie to, pomyślał Jedi, nie mógł znieść gdy jego mała pociecha była smutna. Szybko wziął Nathaniela na ręce, robiąc mu samolocik. Brunecik momentalnie zaczął się śmiać, uwielbiał zabawy z tatą. Widząc uśmiech na jego twarzy przytulił go do siebie. - Kocham Cię, Mały, nie zapominaj o tym. Jeszcze nakupię Ci zabawek, obiecuję. - powiedział, całując synka w tyci nosek. - A tes Ce kochjam, tjatjusiu. Eśteś najlepśym tjatjom nja śwece. - powiedział słodziutko. Blondyn pokręcił głową. - Nie jestem, mógłbym być o wiele lepszym. A teraz chodźmy już do najlepszej mamy we wszechświecie.
~~~*jakieś czterdzieści standardowych minut później, po powrocie do domu*~~~
Dwaj Skywalkerzy właśnie weszli do kuchni. Starszy podszedł do żony i cmoknął ją w policzek, kładąc mąkę na blacie, po czym schował do szafki siatkę ze smakołykami Nathaniela. Senator jedynie zerknęła na syna. - Znów go zgubiłeś? -spytała męża, odkładając ścierkę, którą przed chwilą wytarła ręce. - Nie mam pojęcia o czym mówisz. -stwierdził zdawkowa, uciekając gdzieś wzrokiem. -Natt? -skierowała pytanie do chłopca. Ten jedynie wzruszył, dalej zajadając misiożelki. Tyle jej wystarczyło, coś było na rzeczy. - Anakinie… -zaczęła, ale ukochany nie dał jej skończyć, uciszając ją namiętnym pocałunkiem. Dwulatek zareagował na to zwyczajowym „Bleeee" i dalej wcinał łakocie. - Pójdę po ozdoby, czas ubrać choinkę. - rzucił blondyn, po oderwaniu się od swej lubej i zniknął z kuchni, biegnąc na pięterko. Padmé pokręciła z rozbawieniem głową. Chwilę później zszedł na dół z trzema kartonami i poszedł z nimi do salonu. - Chodź, Natt, pomóż mi z choinką i nie przeszkadzaj mamie! - zawołał syna, który zaraz do niego pognał, a senator poszła za nim. Gdy tylko przekroczyła próg Jedi porwał ją w swoje ramiona, posadził na kanapie i podał jej jej ulubioną książkę. Pobiegł na moment do kuchni i wrócił po momencie z kubkiem gorącej kaff, który postawił na ławie stojącej przed kanapą. - Co ty kombinujesz? - spytała zdezorientowana. On pochylił się i pocałował ukochaną w czoło. - Ty odpoczywaj, a my zajmiemy się resztą. -powiedziawszy to wrócił do swego pierworodnego, z którym wypakował ozdoby z kartonów i zaczął ubierać choinkę.
~~~* dwadzieścia stłuczonych bombek i jeden przepalony sznur lampek później *~~~
Panowie, a może pan i chłopiec domu, ubrali już drzewko i uśmiechnęli się tryumfalnie zadowoleni ze swojej roboty. O dziwo sam Nathaniel zbił tylko trzy bombki, a kto stłukł resztę można się domyślić. Skywalker posprzątał narobione szkody, po czym usiadł na kanapie obok swej małżonki i objął ją ramieniem. Za oknem powoli zaczęło zmierzchać. - Może by tak odpuścić sobie wieczerzę wigilijną i położyć Natiego spać? - wyszeptał jej do ucha, przejeżdżając dłonią po jej udzie. Senator przygryzła dolną wargę. - A propoš kolacji... Annie, moi rodzice mają przyjść, teraz są jeszcze w hotelu, ale.. - nie dokończyła, jednak on i tak wiedział co byłoby dalej. Spuścił wzrok i wstał z kanapy. - Jasne, już się zbieram. - mruknął, ściągając czapkę mikołaja, która nie wiedzieć czemu wciaż była na jego głowie i odrzucając ją na kanapę. Padmé także wstała. - Przecież nie musisz iść... - zaczęła, ale jej ukochany brutalnie jej przerwał. - Tak?! I co powiesz rodzicom?! Że ukrywałaś przed nimi swoje małżeństwo? I to w dodatku z Jedi? Bardzo wątpię. - powiedziawszy to odwrócił się i ruszył w kierunku wyjścia. Malec, który zwrócił uwagę na podniesiony głos swojego ojca, teraz przyczepił się do jego nogi, zaczynając płakać. Dwudziestoparolatek spojrzał na niego bez cienia emocji, oderwał go od swojej nogi i podał żonie. Zmierzwił mu pieszczotliwie włoski.  - Zobaczymy się później, Nati. - powiedział, sam nie do końca wierząc w te słowa. Niedługo prawdopodobnie znów gdzieś go wyślą, tak mało miał czasu dla rodziny, stanowczo za mało, a gdy już go miał, zawsze coś musiało obcinać go jeszcze bardziej i to znacznie. Nienawidził tego, po prostu nienawidził, nawet nie mógł mieć pewności, że kiedykolwiek znów ich zobaczy, przytuli. Jednak te myśli nie przygnębiały go tak jak kiedyś, może dlatego, że coraz częściej czuł się po prostu wyganiany z własnego domu... Własnego? Przecież to był apartament Padmé, w żadnym stopniu jego. Już nawet w myślach przestał nazywać to miejsce domem, zbyt mało czasu było dane mu tu spędzać. Nie było już żadnego miejsca, które mogłoby nim być. Ani świątynia, ani apartament nie były domem. Na własność miał tak naprawdę tylko trzy rzeczy; swój miecz świetlny, szatę (no w tym bielizna, w końcu po spodem też coś musiał nosić) i płaszcz. Jeszcze niedawno sądził, że może śmiało stwierdzić, że ma też żonę i synka, ale teraz... wszystko się sypało... Spojrzał jeszcze raz na tę dwójkę; Nathaniel spoglądał na niego ze smutną minką i mokrymi od słonych łez policzkami, a Amidala, tuląc pierworodnego, chowała twarz w jego niesfornych loczkach.  Odwrócił się i po prostu opuścił mieszkanie bez choćby najmniejszego słowa pożegnania, po czym zjechał windą na dół, aż do samego hangaru. Zamknął oczy, biorąc głęboki oddech, jeśli wróci do świątyni w takim stanie to na pewno zaczną się pytania. Cała trójka; Obi-wan, Ahsoka i Elaine; była strasznie wścibska, rzadko kiedy nie wtykali nosa w nie swoje sprawy. Drzwi rozsunęły się przed nim z cichym sykiem i wszedł do pomieszczenia o niewiarygodnych rozmiarach. Bez trudu zlokalizował swój myśliwiec, wraz z R2D2, zawsze zostawiał go w tym samym miejscu, w nierzucającym się w oczy kącie. Westchnął, widząc w nim prezenty dla wcześniej wymienionej trójcy świętej. - Artoo, leć do świątyno, ja muszę się przejść. - powiedział po chwili, na co robocik zagwizdał pytająco. - Nie, nic się nie stało, po prostu muszę pomyśleć, zanim dostanę się w ręce tych terrorystów. - podkreślił swoje słowa klepnięciem w skrzydło maszyny. Astromech zakręcił ze zrozumieniem kopułą, odpalił silniki i żółto-srebrny myśliwiec opuścił hangar, wznosząc się w powietrze. Skywalker odprowadził go wzrokiem, a niedługo później sam już przemierzał ulice stolicy. W pewnym momencie, gdy przechodził koło sklepu jubilerskiego, coś go zatrzymało. Obrócił się w stronę witryny. Właśnie znalazł idealny prezent dla żony. - To jest to. - wyszeptał, kładąc dłoń na szybie.
~~~* Poranek Bożonarodzeniowy *~~~
- Mami! - zawołało chłopczyk, podbiegając do niej, gdy nadal w piżamie, owinięta w szlafrok opierała się o framugę drzwi salonu. Nawet nie zdążyła rozczesać włosów, bo jej niemożliwy synek chciał do prezentów, ale warto było, każdy jego uśmiech był dla niej siłą. Teraz stał przy niej z kawałkami kolorowego papieru w loczkach i małym pudełkiem w rączkach. - Pomóc Ci to rozpakować, Nati? - spytała, siląc się na uśmiech, choć w środku była smutna. Tak bardzo chciała, by jej ukochany tu był, by ją przytulił, odpakowywał z dzieckiem prezenty, ale to były tylko jej marzenia. Spojrzała na moment w stronę rodziców, którzy siedzieli na kanapie, popijając kaff. Rodzina, przemknęło jej przez myśl, ale czy tak naprawdę wiedziała jak naprawdę wygląda jej własna? Brunecik pokręcił głową. - Ne, tjo chybja dja Cebe. - podał jej prezent, szczerząc się jeszcze bardziej. - Dla mnie? - zmarszczyła brwi, przecież wszyscy dobrze wiedzieli, że nie chciała żadnych prezentów. - Tjak, tju siom tjake siame źnaćky jat tje kedy se podpysues nja djokjumentjach. - dwulatek rozwiał jej wątpliwości czy aby na pewno widniało tam jej imię, bo to zawsze wzrok mógł jej płatać figle. - Dobrze, Natuś, dziękuję... - ale chłopiec już odbiegł, by znów zanurkować wśród nowych zabawek. Senator niepewnie rozdarła papier do prezentów,  a po chwili pod spodem znalazła opakowanie, takiej jakich używa się do biżuterii. Otworzyła je powoli, a serce w jej piersi zabiło znacznie szybciej, gdy znalazła tam złotą obrączkę i liścik. Od razu rozpoznała charakter pisma.

Przepraszam, kochanie, mam nadzieję, że mi wybaczycie. 
Mam też nadzieję, że prezent Ci się spodoba. Nie musisz jej nosić, ja tylko uznałem, że może jednak powinniśmy takie mieć. Mam drugą, zawsze będę ją nosił na łańcuszku, tuż przy sercu, a mimo to i tak nie potrzebuję jej, by pamiętać o Tobie. Jesteście dla mnie z Natim najważniejsi na świecie. 
Wiem, że nie chciałaś żadnych prezentów, ale po prostu nie mogłem się powstrzymać.
Kocham Cię.
Twój na zawsze,
Anakin.

Łza spłynęła po jej policzku. - Och, Annie. - wyszeptała, przytulając karteczkę do piersi. - Oczywiście, że będę ją nosić. Niech wszyscy wreszcie zobaczą, że należę tylko i wyłącznie do Ciebie. - wsunęła obrączkę na palec, uśmiechając się sama do siebie. 

5 komentarzy:

  1. *-* Prezerwatywy i tak rozwalają najbardziej. Pff, ale to też mój syn nie zapominaj o tym. :C Ahsoka jest napalona i zboczona, tak, kocham Cię, wiesz? Żelki, chipsy... puści go z torbami, ale i tak jest przeuroczy. xD <3
    Awww. Płaczę, Annie wracaj tam, nie musisz. :c Annie. :c
    To jest piękne. :< Ta końcówka z obrączką jest taka awww :< Kocham to. :< Czekam jeszcze na opowiadanie wiesz które :* *-* Piszesz genialnie, fenomelanie, swewed, czekam na rozdział. *-* Natti <3 :c Paaa, kocham Cię. :c NAJLEPSZY <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za dedykacje :D Czyli doczekałem się tych prezerwatyw pod łóżkiem xD "wymiary kusiły" *beka time* xD potem też przez prawie cały czas miałem uśmiech na twarzy a potem przy końcu taka zmiana nastroju :o super jest. A tak w ogóle to młody ma dobry gust xD Harribo :'3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wątek.z prezerwatywami wymiata xD Iga Ty zboku jeden Ty :*
    Ahsoka bawi się w detektywa, a Anakin ponownie dzieciaka zgubił xDD Iga
    wymiatasz xD
    JJaram się tym onr shotem *O* Po prostu...nie do opisania *O*
    NMBZT! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Prezerwatywy wymiatają!
    Ashoka-zboczony detektyw XD. Nie no kurde, Anakin znowu dzieciaka zgubił, ja się pytam jak to możliwe!!! Ja się kurde pytam!!!!!
    Ale i tak jest Ancio jest zajebisty i nikt inny go nie przebije :3
    Ta końcówka...płaczę, a ze mną mój kot.
    OneShot ogółem fajny

    Zapraszam na rozwijającego się bloga:

    http://starwarscatofthehutta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Anakin 👌 I jeszcze te prezerwatywy :') Puacze :* Świetne Iguś.

    OdpowiedzUsuń